Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 28 z dnia 13.07.2010

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Wielki pożar pod Gryfinem
1,8 mln zł w plecy
Piasek w upale
Banie filmowe
Pijane Dni Chojny
Wyborcze ciekawostki
Prom znów pływa
Kraina tajemnic i obietnic
Pierogom do kolekcji
Berlin w Kołbaczu
Są przyszłością Europy
Niepalący fajczarz

Kraina tajemnic i obietnic

W minionym dwudziestoleciu pogranicze polsko-niemieckie uległo niezwykłym przeobrażeniom. Wpływ na to miały najpierw decyzje urzędowe. Pierwszą było zniesienie wiz dla Polaków przez zjednoczone Niemcy (w 1990 r. zaczęły one od falstartu w sąsiedzkich stosunkach z Polską, wprowadzając nam obowiązek wizowy, z czego na szczęście szybko zrezygnowały). Potem otwierano nowe przejścia graniczne. Istotne znaczenie miało zlikwidowanie w Polsce tzw. zielonej karty, czyli osobnego ubezpieczenia OC, które jeszcze pod koniec lat 90. musieli za kilkaset złotych wykupić kierowcy jadący do Niemiec. Granica stawała się coraz bardziej przepuszczalna. Wejście Polski do Unii Europejskiej w maju 2004 r. było na pograniczu wydarzeniem raczej psychologicznym niż praktycznym, bo choć przy przekraczaniu granicy nic się nie zmieniło, to wielu Niemców śmielej zaczęło odwiedzać nasz kraj. Zaś momentem i symbolicznym, i bardzo praktycznym, było w grudniu 2007 r. wejście Polski do układu z Schengen. Odtąd granica istnieje już tylko na mapie, bo zniesiono na niej kontrole.

Studenci ze Słubfurtu z wizytą w Chojnie
Taki był wpływ polityków na przeobrażenia pogranicza. Jednak chyba dużo istotniejszy jest wkład mieszkańców tego obszaru, którzy stworzone przez polityków administracyjne możliwości zaczęli wypełniać codziennym życiem. Obfituje to w zaskakujące wydarzenia, burzące wcześniejsze stereotypy i obawy. Niemcy nie wykupili polskiej ziemi, za to Polacy zaczęli osiedlać się po stronie niemieckiej, kupując domy (za cenę kawalerki w Szczecinie) i zakładając tam firmy. Gdy znikło ryzyko kolejek na przejściach granicznych, mieszkańcy Chojny czy Gryfina odkryli, że najszybsza droga do Szczecina wiedzie przez Niemcy, z czego obficie korzystają. A do Polaka zatrzymanego w Schwedt za przekroczenie prędkości, niemieccy policjanci starają się mówić po polsku. Rośnie liczba polsko-niemieckich przyjaźni i małżeństw. Cedynianie, chojnianie czy gryfinianie bez porównania częściej jeżdżą do Gartzu, Schwedt, Bad Freienwalde niż do Myśliborza, Dębna czy Pyrzyc. I częściej bywają w Berlinie niż w Warszawie.
Michael Kurzwelly
Dzięki tej aktywności przygranicznych Polaków i Niemców zaczęła tu oddolnie powstawać nowa rzeczywistość, przekraczająca dotychczasowe wyobrażenia. Jednym z owoców jest Nowa Ameryka. Koncepcję stworzyła na początku tego roku grupa osób od lat zaangażowanych w transgraniczne przedsięwzięcia. "Przez sztuczne przesunięcie granic po II wojnie światowej i związane z tym wielkie przymusowe przesiedlenie ludności z Kresów Wschodnich i - z kolei - niemieckiej ludności poza granice Polski, nasze pogranicze nie ma korzeni. Spowodowało to mimo wszystko, że mamy teraz do czynienia z obszarem zapraszającym do eksperymentów, obszarem dla pionierów, obszarem nie do końca określonym, obszarem wolności, będącym Nową Ameryką, krainą pełną obietnic, tajemnic i nietypowych sposobów na życie" - czytamy w deklaracji. Wśród jej sygnatariuszy są z polskiej strony m.in.: prezes szczecińskiego stowarzyszenia "Czas Przestrzeń Tożsamość" Andrzej Łazowski, dyrektor Samorządowej Instytucji Kultury "Szczecin 2016" Marek Sztark czy mieszkający w Jeleninie pod Chojną: Magda Ziętkiewicz (w latach 80. i 90. berlińska korespondentka Radia Wolna Europa i Deutschland Funk, autorka wielu polsko-niemieckich projektów) i Przemysław Konopka (w latach 1990-99 korespondent m.in. "Gazety Wyborczej" w Niemczech, potem dyrektor polskiego biura przy Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie n. Menem, wicedyrektor Instytutu Polskiego w Lipsku, a ostatnio kierownik Akademii Europejskiej Fundacji Krzyżowa dla Porozumienia Europejskiego). W marcu w Szczecinie odbyły się warsztaty "Od Ziemi Odzyskanej do Nowej Ameryki?". Celem było utworzenie nieformalnej sieci ludzi aktywnych w projektach transgranicznych wzdłuż całej granicy polsko-niemieckiej oraz określenie nowego obszaru Północ - Południe, który nazwano Nowa Ameryka. - Staramy się patrzeć z punktu widzenia Polaka i Niemca jednocześnie, bo wspólnie działamy we wspólnym regionie - mówił A. Łazowski. "Pogranicze polsko-niemieckie stanowi swoiste laboratorium integracji europejskiej" - twierdzą organizatorzy. Przypominają też, że określenie "Nowa Ameryka" nie jest nowe w naszym regionie. W XVIII wieku Fryderyk Wielki osuszył bagna przy ujściu Warty i na tak odzyskanej ziemi osiedlił rolników, którzy zakładali nowe wioski. Było to w czasie intensywnej fali emigracji do Ameryki Północnej, więc analogie nasuwały się same. Nic dziwnego, że nad Wartą i Odrą powstawały wsie, które nazwano np. New Hampshire czy Jamaica. Dlatego obszar ten zyskał wówczas miano właśnie Nowej Ameryki.
- To, że nasze pogranicze nie ma dziś korzeni, można odbierać negatywnie lub jako szansę - mówią dzisiejsi animatorzy Nowej Ameryki, definiując jako szczególną wartość "to, co pomiędzy".
Na scenie w Słubfurcie P. Migdalski, A. Łazowski i M. Kurzwelly
Ideę Nowej Ameryki poprzedziła koncepcja Słubfurtu - wspólnej rzeczywistości, tworzonej przez Słubice i Frankfurt nad Odrą, a leżącej w dwóch państwach jednocześnie. Założycielem Słubfurtu jest Michael Kurzwelly - dwujęzyczny artysta plastyk, wykładowca Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie. Mieszka tu od 1998 r., zajmując się zagadnieniem granic i tożsamości, a wcześniej, w latach 90. stworzył w Poznaniu Międzynarodowe Centrum Sztuki.
Czym chce być Słubfurt? Szansą na wspólny rozwój w kierunku transkulturowej przestrzeni miejskiej. W tym celu zarejestrowano po obu stronach Odry stowarzyszenie. Do jego zadań należy tworzenie powiązań obu miast w dziedzinie kształcenia, rozwoju kulturalnego, społecznego, ekonomicznego, nauki i ochrony środowiska. Działania te mają obejmować też Ziemię Lubuską i wschodnią Brandenburgię. Ma to być sieć, w której tworzenie mogą włączać się osoby prywatne, instytucje, stowarzyszenia i firmy.

Jednym ze stanów Nowej Ameryki jest też Terra Incognita - obszar działania chojeńskiego stowarzyszenia historyczno-kulturalnego o tej samej nazwie. Studenci Kurzwellego w ramach studyjnych podróży tworzą rodzaj atlasu Nowej Ameryki. 19 czerwca odwiedzili m.in. Chojnę, Gryfino i Szczecin. A 3 lipca przedstawiciele Terra Incognita na czele z prezesem Pawłem Migdalskim pojechali z wizytą do Słubfurtu, gdzie uczestniczyli w Miejskim Święcie Hanzy "Bunter Hering & Swawolny kogucik". Tego dnia przedzielone tylko rzeką Słubice i Frankfurt rzeczywiście wyglądały jak jedno miasto: z wieloma imprezami zarówno na granicznym moście, jak i na obu brzegach Odry.
Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska