Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 33 z dnia 17.08.2010

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Duże pieniądze dla Gryfina
Rozkradają most
Muzyka i gotyk
Templariada w Chwarszczanach
Stanica nad Odrą
Cedynia dogadała się z Canpolem
Park nielegalny
Żywa muzyka
Grzyby obrodziły
Katolicy, ewangelicy i ateiści razem
Tam, gdzie Hańcza i Rospuda (2)
Sport

Tam, gdzie Hańcza i Rospuda (2)

W nr. 31-32 wspomniałem o rowerowej eskapadzie na Suwalszczyznę grupy Chojeńskiego Klubu Rowerowego. Dziś kilka wrażeń z tej wyprawy. Warto ten rejon naszego kraju bliżej poznać i rozpropagować, bo turystycznie jest bardzo atrakcyjny. Jedynym mankamentem jest odległość. Gdańsk to dopiero połowa drogi. Po dotarciu na miejsce (pociągiem bezpośrednio ze Szczecina do Ełku) rano lub wieczorem wyczuwa się wyraźnie ponadpółgodzinną różnicę czasu. Bez większych aglomeracji i z mniejszym zaludnieniem w porównaniu z naszym przygranicznym ruchliwym rejonem, Suwalszczyzna jest oazą spokoju. W godzinach popołudniowych, jadąc z wioski do wioski, prawie nie spotykaliśmy samochodów. Bardzo dużo jest dróg szutrowych, które dopiero obecnie pokrywa się asfaltem. Na północy, gdzie są wyżynne, mocno pofałdowane tereny, jest niewiele upraw rolnych. Przeważają pastwiska z wszechobecnymi krowami, a zapach kiszonki towarzyszył nam cały czas. Bocianów nie liczyliśmy, ale odniosłem wrażenie, że jeden przypada na jednego mieszkańca.
Tereny Suwalszczyzny to skarb dla turysty na rowerze, bo można niemal wszędzie dojechać, a odległości między atrakcyjnymi miejscami są niewielkie. Niestety, turystyka rowerowa nie jest rozwinięta. Na dość dobrze oznakowanych trasach spotykaliśmy nieliczne grupki amatorów dwóch kółek.

Przereklamowana Czarna Hańcza

Ela Burdziuk jako szuwarowa nimfa Czarnej Hańczy
Największa rzeka Suwalszczyzny - Czarna Hańcza (lewy dopływ Niemna) trochę nas rozczarowała. Tam, gdzie ją parokrotnie przekraczaliśmy (w środkowym biegu), była leniwa i nie czarna, lecz zielona od szuwarów i sitowia. Skusiliśmy się na trzygodzinny spływ kajakowy. Ta rzeka to kajakowa autostrada, podobnie jak nasza Drawa, tylko mniej atrakcyjna. Płynąc, szorowało się po zielsku, a tylko miejscami była to rzeczywiście czarna rzeka, gdy Hańcza meandrowała wśród olszowego lasu. Oswojone łabędzie niemalże trzeba było odganiać wiosłami. Rzeka ma dużo wąskich, bocznych przesmyków, bo środek jest zarośnięty trzcinami i sitowiem. Głębokość na ogół nie przekracza metra. (cdn.)
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska