Tam, gdzie Hańcza i Rospuda (2)
W nr. 31-32 wspomniałem o rowerowej eskapadzie na Suwalszczyznę grupy Chojeńskiego Klubu Rowerowego. Dziś kilka wrażeń z tej wyprawy. Warto ten rejon naszego kraju bliżej poznać i rozpropagować, bo turystycznie jest bardzo atrakcyjny. Jedynym mankamentem jest odległość. Gdańsk to dopiero połowa drogi. Po dotarciu na miejsce (pociągiem bezpośrednio ze Szczecina do Ełku) rano lub wieczorem wyczuwa się wyraźnie ponadpółgodzinną różnicę czasu. Bez większych aglomeracji i z mniejszym zaludnieniem w porównaniu z naszym przygranicznym ruchliwym rejonem, Suwalszczyzna jest oazą spokoju. W godzinach popołudniowych, jadąc z wioski do wioski, prawie nie spotykaliśmy samochodów. Bardzo dużo jest dróg szutrowych, które dopiero obecnie pokrywa się asfaltem. Na północy, gdzie są wyżynne, mocno pofałdowane tereny, jest niewiele upraw rolnych. Przeważają pastwiska z wszechobecnymi krowami, a zapach kiszonki towarzyszył nam cały czas. Bocianów nie liczyliśmy, ale odniosłem wrażenie, że jeden przypada na jednego mieszkańca.
Tereny Suwalszczyzny to skarb dla turysty na rowerze, bo można niemal wszędzie dojechać, a odległości między atrakcyjnymi miejscami są niewielkie. Niestety, turystyka rowerowa nie jest rozwinięta. Na dość dobrze oznakowanych trasach spotykaliśmy nieliczne grupki amatorów dwóch kółek.
Przereklamowana Czarna Hańcza
Ela Burdziuk jako szuwarowa nimfa Czarnej Hańczy
|