Kto mąci wodę?
Debata na temat funkcjonowania sieci wodociągowej i kanalizacyjnej w gminie odbyła się 23 września na sesji Rady Miejskiej w Mieszkowicach. Prezes Zakładu Usług Komunalnych Bolesław Kwaśniak poinformował, jakie zmiany modernizacyjne przeprowadzono w ostatnim roku. Podkreślił, że nastąpił postęp technologiczny przy urządzeniach tłocznych (zainstalowano nowe, energooszczędne pompy) oraz diametralnie udoskonalono monitoring. Ta modernizacja pozwoliła zaoszczędzić połowę prądu, a szybkie zlokalizowanie awarii też daje duże oszczędności, bo są mniejsze straty wody. Prezes pokreślił jednak, że te udoskonalenia nie mają niestety bezpośredniego wpływu na poprawę jakości wody, bo trzeba by zdobyć się na wymianę starej, blisko 50-letniej sieci wodociągowej.
Radni mieli sporo uwag do funkcjonowania i sposobu reakcji pracowników ZUK na interwencje. Udowadniano, że pogarsza się jakość wody, powątpiewając w oficjalne zapewnienia, że obowiązujące normy są zachowane. Na dowód tego radny Edward Godyń przyniósł dwie próbki wody: jedną czystą, a drugą pobraną z kranu w mieszkaniu w Troszynie. "Troszynianka" po odstaniu miała sporo mętnego osadu i - jak twierdził radny - trąciła "zapaszkiem". - Jak to możliwe? - pytał prezesa i dociekał w sprawie częstotliwości czyszczenia filtrów i badania wody. W odpowiedzi usłyszał, że są obowiązujące normy (np. filtry czyści się co 2 tygodnie) i wszystkie inne procedury muszą być przestrzegane. Radny nie był usatysfakcjonowany tymi wyjaśnieniami, mówiąc, że skoro wszystko jest w porządku, to dlaczego w Troszynie ciągle jest żółta woda - nawet gdy nie ma żadnej awarii.
Zróbcie wreszcie porządek, bo to jest skandal!
Tak apelował z kolei radny Henryk Rzepczak, gdy dyskutowano o kanalizacji w mieście. Chodziło o podłączenie do kanalizacji Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych i budynku mieszkalnego położonego obok. Radny tę sprawę porusza od kilku lat i efekt jest zerowy. Szkoła ma duże (stare jak budynek) szambo, z którego pompy poprzez skomplikowany system paru studzienek przepompowują nieczystości do sieci miejskiej. Często jest awaria pomp, zamulenie studzienek lub inne defekty i fekalia wylewają się, tworząc cuchnące jeziorko. Radny apelował, żeby w najbliższym budżecie zarezerwować środki na rozwiązanie tego problemu. Dotychczas słyszał od burmistrza, że to szkoła powiatowa, a nie gminna i powiat powinien ponieść koszty. - To jest nasza szkoła, a nie powiatowa czy Ministerstwa Rolnictwa, bo jest na terenie gminy. Oni płacą gminie za odbiór ścieków i powinni mieć usługę na miarę XXI wieku. Przecież wszystkie instytucje są podłączone, prywatne czy państwowe - przekonywał radny. Rzepczak ubolewał, że nie zrobiono tego, gdy podłączano do kanalizacji obiekt gimnazjum. - Przecież można było zrobić to niewielkim kosztem. Zresztą obecnie też są takie możliwości - mówił.
Radny skrytykował także praktykę sprzedawania przez gminę nieuzbrojonych działek. Według niego, to prędzej czy później zrodzi różne komplikacje, bo każdy inwestor robi po swojemu, a to nie zawsze harmonizuje z interesem publicznym.
Tadeusz Wójcik