Dwugłos w sprawie wody w Morzycku
Jak już informowaliśmy, w naszym powiecie jedynym spełniającym unijne normy kąpieliskiem jest plaża miejska w Moryniu nad jeziorem Morzycko. Jednak zaniepokojenie jakością wody wyrażają ekolodzy i płetwonurkowie. Uważają, że przejrzystość jest najmniejsza od 20 lat: w czerwcu wynosiła zaledwie 30 cm, gdy tymczasem 1,5 m określane jest już jako niska. Trzy czy cztery lata temu wynosiła 4-5 metrów. Przyczyną jest obfitość planktonu roślinnego. O sprawie poinformowało nas Stowarzyszenie Przyjaciół Morynia i Jeziora Morzycko. Związani z nim płetwonurkowie prowadzą regularne badania wody od 1994 roku. - Co roku jest gorzej z przejrzystością - mówi nam Daniela Demski, która na co dzień jest referentką ds. ochrony środowiska w Berlinie. Demonstruje pod mikroskopem próbkę wody z Morzycka. Fitoplanktonu jest bardzo dużo, a za mało żywiącego się nim planktonu zwierzęcego.
|
Innego zdania jest burmistrz Morynia Jan Maranda. - Przejrzystość to tylko jeden z parametrów - mówi „Gazecie Chojeńskiej”. Kwitnienie w takiej wodzie zawsze było. To skutek zalegających w glebie i spływających do jeziora składników nawozów sztucznych z okolicznych pól. - Ale to nieprawda, że stan wody się pogarsza - twierdzi burmistrz. - Nurkowie robią badania w określonych porach roku, a kwitnienie jest zmienne. Jezioro jest monitorowane przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. A sanepid dopuścił kąpielisko do użytku.
W ubiegłym tygodniu J. Maranda przekazał nam jeszcze informację, że przejrzystość wody w ostatnich dniach wyraźnie się poprawiła.
Jak mówi wiceprezes Stowarzyszenia Przyjaciół Morynia i Jeziora Morzycko Aleksander Lech Butrynowski, rzeczka Słubia wprowadza do jeziora zbyt dużo wypłukiwanych z gleby składników nawozów. Ratunkiem byłoby spiętrzenie rzeczki w lesie przed ujściem do Morzycka. Woda by się tam rozlewała i zostawiała zanieczyszczenia, które byłyby wychwytywane np. przez sitowie. Poza tym wskazane byłoby uruchomienie mechanizmów (dopłat), skłaniających kilku pobliskich rolników do stosowania mniejszej ilości nawozów. Ale nie wiadomo, kto powinien się tym wszystkim zająć: gmina, nadleśnictwo czy zarządcy wód.
(tekst i fot. rr)