Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 38 z dnia 20.09.2011

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Gorące przedszkola
Mieszkańcy uspokojeni
Paul Tillich - teolog troski ostatecznej
Metropolia Krzywin
Nie mogę ci opowiedzieć
Biedna kultura
Będzie dom kultury w Widuchowej
Stare zdjęcia i węgorz po berlińsku
Furtka do świata, którego już nie ma
Kronika wypadków königsberskich
Stary kościół i stara muzyka
Jan Paweł II w Nawodnej
Sport

Paul Tillich - teolog troski ostatecznej

Krótko przed śmiercią, późnym latem 1965 r., przyjechał na zaproszenie przyjaciół do niewielkiego, historycznego amerykańskiego miasteczka New Harmony w stanie Indiana, by jeszcze raz zobaczyć poświęcony mu park. Patrząc na spowite wieczorną mgłą wzniesienia, powiedział, że tak właśnie wyglądała jego ojczyzna, okolice Schönfliess (Trzcińska-Zdroju) i Königsbergu (Chojny), gdzieś na wschodnich rubieżach Brandenburgii. Przypomniał bliskim, że chce, aby po śmierci tu właśnie rozsypano jego prochy…
Tym człowiekiem, wspominającym u schyłku długiego i spełnionego życia krajobrazy Nowej Marchii, był Paul Tillich - jeden z największych i najbardziej wpływowych filozofów i teologów XX wieku.

„Moim miejscem urodzenia była wioska o słowiańskiej nazwie Starzeddel położona niedaleko Gubina (Guben), małego przemysłowego miasteczka w Prowincji Brandenburskiej, niedaleko śląskiej granicy” - napisał w szkicu autobiograficznym. Urodził się 20.08.1886 r. i - zgodnie z pruskim obyczajem - otrzymał trzy imiona: Paul Johannes Oskar. Do dziś stoi w Starosiedlu mały, gotycki kościółek, w którym go ochrzcił ojciec-pastor. Rodzice Paula - Mathilde Dürselen i Johannes Oskar wywodzili się z bardzo różnych środowisk i części Niemiec. Ich syn napisze, że oboje mieli „silne, zdecydowane osobowości. Mój ojciec był sumiennym, czasami pełnym pasji, oddanym przedstawicielem konserwatywnego skrzydła luteranizmu, a pochodząca z demokratycznej i liberalnej Nadrenii matka nie ceniła autorytarnej postawy. A jednak i na nią wywarła wpływ surowa moralność zachodniego, zreformowanego protestantyzmu”. Paul był przekonany, iż po ojcu, pochodzącym z niemieckiego Wschodu, przejął melancholijne usposobienie, żelazne poczucie obowiązku, świadomość winy, mocną potrzebę autorytetu, opartą na ciągle tam żywotnej feudalnej tradycji. Dziedzictwem matki były właściwe dla ludzi Zachodu: radość życia, zmysłowość, ruchliwość, racjonalność i szacunek dla demokracji.

Dzieciństwo w Trzcińsku i Chojnie
Trochę informacji o najwcześniejszych latach życia Paula zachowało się w listach ojca: gdy miał 6 tygodni, ciężko zachorował na nieżyt jelit. W październiku 1886 pastor Johann Oskar Tillich pisał do swych rodziców: „Pawełek (Paulchen) żyje jeszcze, ale jego życie to ciągła walka ze śmiercią (…). Już trzy razy traciliśmy wszelką nadzieję. Tej nocy zrobił się nagle zupełnie zimny i przez trzy godziny leżał jak martwy. Po czym znowu stał się ciepły, ku naszemu - muszę powiedzieć - przerażeniu”. List zakończył z rezygnacją: „Co Bóg uczyni, uczyni dobrze”.
W Starosiedlu rodzina Tillichów mieszkała do 1890 roku, kiedy pastorowi powierzono urząd superintendenta i wraz z żoną, Paulem i jego siostrą przeniósł się do Schönfliess, czyli Trzcińska. „Gdy miałem cztery lata, mój ojciec został powołany na stanowisko superintendenta (ewangelickiego odpowiednika biskupa lub dziekana - red.) w kościele w Schönfliess. Miasteczko z 3 tysiącami mieszkańców położone jest we wschodniej Brandenburgii. Otaczają je mury, wewnątrz których znajduje się gotycki kościół. Do miasta wjeżdża się przez bramę, przy której są strażnice. Nad całością od czasów średniowiecza góruje ratusz, a wszystko to razem wywołuje wrażenie zamkniętego, tajemniczego świata”.
Z pobytem w Schönfliess łączył Tillich ważne, życiowe doświadczenia: „pierwsze to fakt dorastania w domu duchownego i nauka w wyznaniowej, luterańskiej szkole, drugie to piękny gotycki kościół, w którym mój ojciec był wziętym pastorem. Tu odkryłem doświadczenie »świętości« jako niezniszczalnego dobra; tak ważne, że stało się fundamentem wszelkich moich teologicznych i religijnych prac”. Ten świat wkrótce poszerzył się dzięki nauce w chojeńskim gimnazjum imienia króla Fryderyka Wilhelma II. Była to świetna szkoła o jeszcze średniowiecznym rodowodzie, zreformowana w początkach XIX wieku, kształcąca w duchu humanizmu. Uczono w niej zarówno starożytnych, jak i nowożytnych języków obcych, a dzieła antyczne czytano w oryginałach. W Chojnie Tillich mieszkał na stancji u dwóch starych panien. Mimo że rodzice i siostry mieszkali niedaleko, tęsknił za nimi: za wspólnym muzykowaniem, wycieczkami po okolicy, pływaniem łódką po jeziorze. Samo miasto robiło jeszcze większe wrażenie niż Trzcińsko. Zawsze wspominać będzie wspaniałość kościoła Mariackiego i liczne świadectwa średniowiecznej minionej potęgi i blasku miasta. Tu, w Chojnie, po raz pierwszy pomyślał, że chciałby być filozofem. Każdą godzinę spędzał, czytając dzieła wielkich myślicieli. Czytał bez wyboru, łapczywie - to, co wpadło mu w ręce. Coraz więcej czasu zajmowały długie, pełne rosnącej pasji i chyba wzajemnych uraz dyskusje z ojcem. Tematy? Wielkie: idealizm - realizm, wolność - konieczność, Bóg - świat…
W 1900 r. ojciec, pastor Tillich, otrzymał propozycję pracy w Berlinie. Było to bardzo poważne wyzwanie i wyróżnienie, poza tym szansa leczenia dla poważnie chorującej żony. Tillichowie wyprowadzili się z Trzcińska. W Chojnie został Paul, który musiał po prostu zakończyć rok szkolny. W 1901 r. i on opuścił Nową Marchię. W Berlinie zapisał się do sławnego Friedrich-Wilhelms-Gymnasium, gdzie w 1904 r. zdał maturę. W tym samym roku na raka zmarła Mathilde Tillich - matka.

Studia, miłość, wojna
Przez wiele lat wracał do kraju dzieciństwa i szczęśliwej wczesnej młodości. W Trzcińsku i Chojnie zostawił wielu przyjaciół. Do nich i dla nich tu przyjeżdżał. W tym czasie studiował filozofię i teologię - zgodnie z niemieckim, jeszcze średniowiecznym zwyczajem, wędrując od uniwersytetu do uniwersytetu: z Berlina do Halle, Tybingi, wreszcie do Wrocławia, gdzie uzyskał stopień doktora. Latem 1913 r. odwiedził w Przyjezierzu (Butterfelde) pod Moryniem swą siostrę Johannę, która wyszła za mąż za najlepszego przyjaciela Paula - pastora Alfreda Fritza. Spędzano czas, żeglując po jeziorze, bawiąc się i rozmawiając. Myśli Paula w równym stopniu pochłaniały artykuły filozoficzne, co Greti Wever - córka zarządcy przyjezierzańskiego majątku. Greti nie była wybitnie piękna, ale bardzo inteligentna, niezależna, ciekawa życia, Paula ujęła żywiołowością i odwagą. Oświadczył się i został przyjęty. Małżeństwo zawarli w Butterfelde 28.09.1914 r. Prosta, „wojenna” - jak napisze Paul - ceremonia odbyła się w domu Weverów. Przyszło trochę ludzi ze wsi, by pogratulować młodej parze. 1 października 1914 r. Tillich poszedł na wojnę, służył w wojsku jako zwykły kapelan wśród żołnierzy, w okopach. Był naocznym świadkiem niewyobrażalnego zła, okrucieństwa, cierpienia, bezduszności, ale też heroizmu i miłosierdzia. Dwukrotnie trafiał do szpitala z powodu nerwowego załamania. Obserwując i uczestnicząc w tym szaleństwie ludzkości, zdał sobie sprawę, jak wiele z klasycznych tez myśli filozoficznej nie przystaje do czasów, w których żyje. Jako teolog, pastor stanął w obliczu konieczności przemyślenia i przepracowania kluczowych pojęć religii, takich jak: wiara, Bóg, zbawienie, świętość. Z wojennych refleksji zrodzi się niejedna późniejsza teza jego filozoficznych i teologicznych prac. W końcu 1918 r. wojna dobiegła końca i Tillich wrócił do domu. Pustego domu. Małżeństwo z Greti nie przetrwało próby rozłąki. W 1924 r. ożenił się po raz drugi z Hannah Wermer Gottschow. I to małżeństwo od początku funkcjonowało źle. Osobiste perypetie stanowiły tło jego rozwoju intelektualnego. W latach 20. wyrastał na wybitnego, odważnego i cenionego myśliciela.

Praca akademicka i emigracja
Zaraz po wojnie rozpoczął karierę akademicką, pracując na prestiżowych niemieckich uniwersytetach: w Berlinie, Marburgu, Lipsku, Dreźnie, Frankfurcie nad Menem. Jego myśl teologiczna tworzy się w dyskursie z polityką, sztuką, psychoanalizą, socjologią. Poszukiwania intelektualne Tillicha i ich owoce zostaną przedstawione w czasie konferencji już w najbliższą sobotę 24 września w Chojnie (czytaj niżej). O Tillichu mówić będą teolodzy i historycy. Dziś warto przypomnieć, że był nie tylko wybitnym myślicielem, ale także bardzo odważnym człowiekiem. Kiedy bowiem w 1933 r. do władzy doszli narodowi socjaliści z Hitlerem, od początku był ich wrogiem. Rzucił im wyzwanie, wydając w 1933 r. książkę „Die sozialistische Entscheidung”, którą publicznie spalono 10 maja 1933 r. Znalazł się wówczas w wielkim niebezpieczeństwie. Przyjaciele z uniwersytetu namówili go na emigrację. Podjęcie decyzji ułatwiły mu władze uniwersytetu 13.04.1933, zawieszając go w obowiązkach wykładowcy. 3.11.1933 przybył do Nowego Jorku. „Miałem honor być pierwszym nieżydowskim profesorem usuniętym z uniwersytetu”. Do Nowego Świata trafił w stanie głębokiego smutku. Miał już 47 lat, angielski znał dość słabo, zresztą do końca mówił z twardym niemieckim akcentem. W obcym środowisku musiał w pewnym sensie zacząć wszystko od początku. W amerykańskim okresie jego życia stale widać wpływ dwóch światów: Starego i Nowego. Tillich pisał: „Szybkie przystosowanie nie jest tym, czego od przybysza oczekuje Nowy Świat. Oczekuje raczej zachowania starych wartości i ich przetłumaczenia na język nowej kultury”.

Filozof pogranicza
Żyjąc na skrzyżowaniu dwóch światów, musiał w końcu postawić sobie ważne pytanie: „What am I?” (kim jestem?) - pytanie źródłowe dla człowieka, teologa, filozofa. I odpowiadanie na nie rozpoczął od podróży w czasie, od świata dzieciństwa, odkrywając, jak ważne dla jego biografii było życie na „pograniczu”, na „granicy”. Chętnie sam się określał i był określany, jako filozof pograniczy. Uważał, że to, co dzieje się „pomiędzy”, jest najważniejsze i najciekawsze, że pojęcie granicy może być symbolem całego jego osobistego i duchowego rozwoju: „W prawie każdym momencie życia byłem rozdarty między dwoma możliwościami, nigdy nie byłem »w domu«”. Jego autobiografia ma tytuł: „Auf der Grenze”, „On the Boundry”, czyli „Na granicy”. Przekroczył w życiu wiele granic, nie tylko geograficznych. W 1952 r. wydał swą bestselerową pracę „Męstwo bycia” („The Courage to be”). Pytał w niej o lęk, rozpacz - stany znane każdemu. Pisał o tym, czym jest męstwo bycia sobą, męstwo zaakceptowania siebie. W innych pracach analizował kwestię wiary, którą nazywał „troską ostateczną”, czyli dotykającą spraw fundamentalnych, na które nikt nie może być obojętny, takich jak: śmierć, skończoność, nieskończoność. Pisał, że wierze towarzyszy zawsze uczucie niepokoju i egzystencjalnej samotności.

Paul Tillich zmarł na atak serca 22 października 1965 r. Dziś na całym świecie istnieją różnego rodzaju towarzystwa tillichowskie, propagujące jego dorobek i analizujące spuściznę, a ilość wydawnictw mu poświęconych oraz popularność jego prac (zwłaszcza „Męstwa bycia”) świadczy o atrakcyjności jego myślenia także dla nas, żyjących w początkach XXI wieku. Warto wspomnieć, że najważniejsze prace Tillicha są przetłumaczone na język polski: „Dynamika wiary”, „Męstwo bycia”, „Prawda jest w głębi”, „Pytanie o Nieuwarunkowane: pisma z filozofii religii” i fundamentalna, trzytomowa „Teologia systematyczna”.

Najwybitniejszy mieszkaniec Nowej Marchii w XX wieku godny jest pamięci i zainteresowania.
Joanna A. Kościelna

Jakub Kościuszko
Najsłynniejszy chojnianin
Jak już zapowiadaliśmy, Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne Terra Incognita w Chojnie organizuje w najbliższą sobotę 24 września seminarium wyjazdowe „Paul Tillich - teolog pogranicza” z okazji 125. rocznicy jego urodzin, która minęła 20 sierpnia. Chętni mogą wyruszyć autokarem o 8.30 ze Szczecina (zbiórka na postoju taxi bagażowych przy ul. Unisławy i Niedziałkowskiego). Po drodze w tematykę wprowadzi Sławomir Sikora - pastor Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Szczecinie. O 10 autobus dotrze do Chojny (parking przy Intermarché na ul. Mieszka I) i tu mogą dołączyć kolejni chętni. Dalej inne miejsca związane z Tillichem: Trzcińsko, Przyjezierze i Moryń. O 14 obiad w Chojnie, a o 15 w bibliotece (Centrum Kultury) rozpocznie się seminarium. Krakowski filozof Maciej Bogdalczyk opowie o Tillichu jako teologu nadziei, dr teologii Christoph Ehricht z Greifswaldu - o jego egzystencji na granicy (będzie tłumaczenie), a Joanna Kościelna ze Szczecina przybliży małą ojczyznę Tillicha. W godz. 16.15-18.30 zaplanowano w bibliotece dyskusję o pograniczu. Udział wezmą: Ruth Henning („Transodra” - Berlin), Bogdan Twardochleb („Kurier Szczeciński”), Robert Ryss („Gazeta Chojeńska”) i dr Paweł Migdalski. Dzień z Tillichem zakończy (także w bibliotece) o godz. 20 gitarowy koncert wirtuoza Jakuba Kościuszki ze Szczecina. W programie utwory J.S. Bacha, A. Tansmana, P. Metheny i A.C. Jobima. Po godz. 21 autokar wróci do Szczecina.
Udział w seminarium, dyskusji i koncercie jest bezpłatny. Jedynie za przejazd autokarem, obiad i kolację należy zapłacić 65 zł lub 17 euro (podróż bez wyzywienia - koszt jedynie 20 zł). Zgłoszenia: e-mail - [email protected], wpłata na konto „Terra Incognita” nr 22 9370 0007 0004 9155 2000 0001 z dopiskiem „Tillich”.

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska