Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 46 z dnia 15.11.2011

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Zamek znów gminny
Debata o wiatrakach
Kto z Bocianem?
Gospodarka czy rabunek?
Nie wypadłam źle
Zaraz trzeci Rocznik!
Zmarła najstarsza chojnianka
O najstarszych cmentarzach chojeńskich
Sputnik nad Gryfinem
„Wygnańcy” wracają
W Dolinie Miłości nie tylko miłośnie
Pokazali, co najlepsze
Powrót do tradycji
Sport

Debata o wiatrakach

Norbert Kiedrys
z firmy Renpro
Jednym z gorących tematów w gminie Trzcińsko-Zdrój są w ostatnich miesiącach plany budowy elektrowni wiatrowych. Protestuje zwłaszcza część mieszkańców wsi Strzeszów, gdyż leży ona najbliżej ewentualnych wiatraków. Zebrano nawet wiele podpisów pod protestem, który skierowano do burmistrza. Mieszkańcy obawiają się hałasu, a także wpływu niesłyszalnych dla ucha infradźwięków.
Na razie jednak do wiatraków jeszcze daleko, a nawet do ostatecznych decyzji o ich postawieniu, gdyż procedura jest długa i żmudna. Najpierw w 2009 roku Rada Miejska podjęła uchwałę o przystąpieniu do sporządzenia zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. W ostatnich tygodniach projekt (który nie rozstrzyga jeszcze o konkretnej lokalizacji), wraz z prognozą oddziaływania na środowisko, udostępniony był przez miesiąc do wglądu wszystkim zainteresowanym. 7 listopada w Urzędzie Miejskim zorganizowano publiczną dyskusję. W wypełnionej sali posiedzeń prowadził ją burmistrz Zbigniew Kitlas. Na pytania mieszkańców najczęściej odpowiadał biegły wojewody ds. ocen oddziaływania tego typu inwestycji na środowisko - Norbert Kiedrys ze szczecińskiej firmy Renpro, która przygotowuje koncepcję budowy fermy wiatrowej. - Jesteśmy na początku drogi. Radni o niczym jeszcze nie zdecydowali. To dopiero pierwszy etap konsultacji społecznych - zaznaczył. W wyniku uzgodnień z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Szczecinie oraz z wojewódzkim konserwatorem zabytków ograniczono obszar, na którym mogą stanąć wiatraki. - Ale to nie znaczy, że na pozostałym terenie staną. Maksymalnie może być ich tu 15, a więc na pewno nie las wiatraków, jak obawiają się niektórzy. Ta liczba będzie raczej ewoluowała w dół - poinformował Kiedrys.

Mieszkańców interesowała szczególnie odległość wiatraków od domów. Z informacji przekazanych na spotkaniu wynika, że będzie to nie mniej niż 500 metrów, a według przewodniczącego Rady Miejskiej Antoniego Śliwińskiego nawet od 1,5 do 2 km od najbliższych zabudowań w Strzeszowie. Jeden z zaniepokojonych mieszkańców - Robert Czekała twierdził, że w Niemczech jest to minimum 3 km. Kiedrys odparł, że nie jest to prawda. Wyjaśnił, że czym więcej stanie wiatraków, tym odległości od domów muszą być większe, gdyż hałas z kilku siłowni kumuluje się. Zaznaczył też, że będą to zupełnie nowe urządzenia, a nie złom sprowadzany z Zachodu. Poradził, by śledząc występujące w różnych miejscach Polski protesty, patrzeć na opinie mieszkańców nie tych terenów, na których wiatraki mają być, ale tych, na których stoją już od kilku lat. Według niego nie ma tam sygnałów o szkodliwości czy zbyt dużym hałasie. Kiedrys oszacował, że koszt postawienia farmy wiatrowej pod Trzcińskiem wyniósłby 60 mln euro. - Czy ktoś zainwestowałby tyle pieniędzy, by potem zamknąć wiatraki z powodu zbyt małej odległości? - pytał.
Burmistrz Kitlas oszacował, że w ciągu czterech lat z tytułu podatku od budowli do kasy gminy wpłynie 6 mln zł. - Tyle kosztuje nowoczesna oczyszczalnia ścieków - powiedział.

Obecnie każdy, kto kwestionuje ustalenia przyjęte w projekcie zmiany studium, może do 1 grudnia wnieść swe uwagi. Rozpatrzy je potem burmistrz. Jeśli się do nich nie przychyli, to o dalszym ich losie zdecyduje Rada Miejska.

Podczas debaty jeden z uczestników - Franciszek Sidorczuk zaproponował, by w sprawie budowy wiatraków przeprowadzić wśród mieszkańców gminne referendum. Może je ogłosić mocą uchwały Rada Miejska, a może też być zorganizowane na wniosek 10 procent uprawnionych do głosowania mieszkańców gminy.
(rr)

Dobrze, że doszło do takiej debaty w Trzcińsku-Zdroju. Powinno ich być więcej, także w innych gminach i także na inne gorące tematy energetyczne. Nasza redakcja postulowała zorganizowanie w Gryfinie lub Chojnie debaty o energetyce jądrowej, zwłaszcza że do niedawna na liście ewentualnych lokalizacji były aż cztery w naszym powiecie. Lokalni politycy nie podjęli tematu, a szkoda. Podobne kontrowersje występują teraz w sprawie wiatraków.
Żeby z dyskusji coś wynikało, warto na początku ustalić fakty, których podważanie byłoby bezsensowne. Pierwszy fakt: energii elektrycznej potrzebujemy i potrzebować będziemy coraz więcej - zarówno w przemyśle, jak i w gospodarstwach domowych. Tylko skąd ją brać? Po drugie: nie ma całkowicie bezpiecznych i zdrowych źródeł energii. Atom - tu zagrożenia są największe, choć... najmniej prawdopodobne. Wiatraki - hałas i infradźwięki, zagrożenie dla ptaków, zakłócenie krajobrazu. Ropa i gaz ziemny? Coraz droższe. Gaz łupkowy? Pieśń przyszłości o nieznanych kosztach ekonomicznych i ekologicznych. A nasze czarne złoto, czyli węgiel kamienny? Jest to też nasza czarna trucizna, bo wystarczy w zimie np. w Chojnie otworzyć okno: nie da się wywietrzyć mieszkania, bo włazi do środka śmierdzący dym z mnóstwa węglowych kominów. Poza tym zawiera silnie rakotwórczy benzopiren.
Jak więc widać, w dyskusjach o źródłach energii wskazany jest - tak jak wszędzie - rozsądek i unikanie dogmatów. Protestujący przeciwko wiatrakom mieszkańcy cytują rozmaite dane z internetu. Sam każdego dnia korzystam z tej światowej sieci, bo jest to najszybsze źródło informacji. Ale wiem też, że nierzadko jest to źródło niewiarygodne. W internecie można znaleźć wszystko, w tym całkowicie przeciwstawne ekspertyzy utytułowanych naukowców.
Jako zwykły obywatel też wolałbym, żeby od mojego domu wiatraki stały jak najdalej. Dlatego warto dopilnować, by nie było to mniej niż np. 2 km od domostw. To powinno uspokoić mieszkańców.
Trzcińska debata momentami była podręcznikowym przykładem tego, jak nie powinno się dyskutować. Fałszywe kroki popełniały obie strony. Emocje czy chęć upokorzenia adwersarza to nie jest dobra metoda. Nie jest też dobrze, gdy ambasadorem protestujących jest człowiek twierdzący, że to Niemcy budują w Polsce wiatraki po to, żeby wymordować nasz naród. Okazuje się, że nawet największa brednia znajdzie swych wyznawców.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska