Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 46 z dnia 15.11.2011

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Zamek znów gminny
Debata o wiatrakach
Kto z Bocianem?
Gospodarka czy rabunek?
Nie wypadłam źle
Zaraz trzeci Rocznik!
Zmarła najstarsza chojnianka
O najstarszych cmentarzach chojeńskich
Sputnik nad Gryfinem
„Wygnańcy” wracają
W Dolinie Miłości nie tylko miłośnie
Pokazali, co najlepsze
Powrót do tradycji
Sport

O najstarszych cmentarzach chojeńskich

Z cichego świata w światy wiecznie drżące,
w nową dziedzinę, nieśmiertelnie ciemną
(Dante)

Cmentarze… Miejsca od wieków święte, gdzie śpią snem nieprzespanym ci, którzy nas poprzedzili. Tu myśl kieruje się łagodnie ku sprawom ostatecznym, tu wkraczamy w sferę bezradności rozumu. W obszar pytań bez odpowiedzi.
W przeszłości świętość tych miejsc podkreślała lokalizacja w pobliżu kościołów lub kaplic, mur cmentarny nie tylko symbolicznie odgradzający świat umarłych od świata żyjących, prawo azylu, czyli schronienia dla osób ściganych przez prawo, którzy na ich terenie byli bezpieczni, nadana przez sobór rzymski z 1059 roku sankcja „pól świętych” i klątwa rzucona na ludzi bezczeszczących je.

Cmentarz przy kościele Mariackim
W Chojnie w dawnych czasach istniało kilka cmentarzy. Najważniejszy był cmentarz przy kościele Mariackim. Jego początki związane były z istniejącą tu już wcześniej świątynią. Obejmował cały plac wokół kościoła i otoczony był murem. W początkach XVIII wieku obmurowania były pozapadane i poniszczone, toteż wchodziły tu zwierzęta, bydło i świnie. Oburzało to zwłaszcza przejezdnych. W 1733 r. władze miejskie otrzymały polecenie, by w ciągu 14 dni wybudować bramy, furtki i naprawić obmurowania. Prace te wykonano chyba niezbyt starannie, bo w roku 1749 Rada Miejska zagroziła właścicielom buszujących po terenie świń grzywną w wysokości 2 groszy. Problem istniał więc dalej. Cmentarz funkcjonował do 1771 roku. Potem został po prostu splantowany i zamieniony na miejski plac.
Chojeńską nekropolią był sam kościół Mariacki, który stanowił miejsce spoczynku najznaczniejszych, najbardziej dla miasta zasłużonych obywateli: duchownych, burmistrzów, rajców miejskich i ich rodzin. Funkcję tę pełnił do początku XIX wieku. Jedną z ostatnich osób tu pochowanych był pastor Christoph Gottlieb Heinsius, zmarły w 1809 r.

Kościół poklasztorny (św. Trójcy) w Chojnie, a z lewej nieistniejący budynek słynnego Gimnazjum Fryderyka Wilhelma
Cmentarz przy kościele klasztornym
Ważny i duży miejski cmentarz istniał przy kościele klasztornym (Klosterkirche), czyli dzisiejszym kościele św. Trójcy. Jego historia jest bardzo dramatyczna. Istniał od chwili wybudowania świątyni (XIV wiek) i grzebani tu byli zarówno zakonnicy, jak i mieszkańcy miasta. W pierwszym, najbardziej burzliwym okresie reformacji, na fali walki ze wszystkim, co uznano za zbyt katolickie, wygnano z miasta augustianów, budynki klasztoru przeznaczono na szpital, kościół na magazyn, sprzedano plac przykościelny, a cmentarz zmieniono w ogród. W drugiej połowie XVI w. większa cześć placu należała do Hansa Lohneisena (zwanego Hensel Weydemann) i jego potomków. W 1588 r. na polecenie samego elektora Jana Jerzego (Johanna Georga) powołano komisję, w której składzie był m.in. pastor chojeński Johann Pontanus. I ona zdecydowała, że plac powinien ponownie pełnić funkcję cmentarza. Miejsce otoczono murem, a 3 maja 1588 r. wśród bicia dzwonów i śpiewu pastor poprowadził z kościoła Mariackiego do klasztornego procesję, złożoną z członków Rady Miejskiej i mieszczan, a następnie dokonał poświęcenia placu. Augustin Kehrberg - kronikarz Chojny piszący w początkach XVIII wieku, opisał tę ceremonię, podkreślając, jak bardzo skromnością różniła się od ceremonii katolickich, które w jego relacji wyglądały następująco: oto na miejsce przeznaczone na cmentarz przybywała procesja prowadzona przez biskupa w otoczeniu księży, których obraźliwie nazywa klechami (niem. „Pfaffen”; Kehrberg nie był zbyt życzliwie nastawiony do katolicyzmu). Pośrodku przyszłego cmentarza stawiano drewniany krzyż, w czterech rogach drewniane pale (najpewniej chodzi o tzw. latarnie umarłych, Totenlaterne). Biskup z księżmi odmawiał pacierze i litanie, święcił sól i wodę i nimi kropił cały teren, a także krzyż i pale. Księża („klechy”) śpiewali w tym czasie psalm 7 („O Panie, Boże mój, do Ciebie się uciekam”), pod każdym palem odmawiali modlitwę i zapalali trzy świece, aby duszom zmarłych pokazywały drogę do nieba. Na koniec biskup wygłaszał do zgromadzonych kazanie i odprawiał mszę za zmarłych. Uroczystość odprawiona przez pastora Pontanusa była dużo prostsza. Pierwszy pogrzeb odbył się 23 maja 1588 roku. Pochowano wówczas Joachima Engela. W 1720 r. władze miasta sfinansowały naprawę muru okalającego cmentarz.
Nie jest jasne, kiedy ostatecznie cmentarz ten uległ likwidacji. Można spotkać informację, że jeszcze w początkach XIX wieku pełnił funkcje cmentarza miejskiego.
Podobnie jak kościół Mariacki, kościół poaugustiański był miejską nekropolią, ale na początku XVIII wieku wisiała tu już tylko tablica z herbem zmarłego w 1434 r. Georga von Waldowa, którego bracia podarowali augustianom rumaka bojowego, w zamian za co zakonnicy obiecali odprawiać corocznie cztery msze w intencji zmarłego. Poza tym świątynia była ogołocona z epitafiów. Wewnątrz znajdowali miejsce wiecznego spoczynku obywatele należący do wyższej warstwy społeczeństwa, ale jednak nie tej najwyższej. Wielu ludzi chciało być tu pochowanych i gotowych było za ten przywilej dobrze zapłacić. Na przykład w 1591 r. Christoph Andreas zakupił w tym kościele grób za 5 talarów i 20 groszy.
Ostatnie pogrzeby miały miejsce około roku 1680. Pochowano wówczas prowizora (opiekuna) kościoła - Davida Schrockego, jego żonę Marię Thiel i ich dzieci. Potem jeszcze kilka razy udzielono zgody na pogrzeb wewnątrz murów świątyni, traktując to jako wyraz specjalnego szacunku. Augustin Kehrberg tu właśnie 23 lipca 1711 roku złożył do grobu swą pierwszą żonę Dorotę Elisabeth Schindler, a 19 czerwca 1729 r. także córkę. Sam również chciał być tu pochowany i dlatego zwrócił się do Rady Miejskiej o zgodę na to i o pokrycie kosztów pogrzebu. Wiadomo, że rada określiła cenę pochówku na 20 talarów. Chyba jednak tej kwoty nie zapłacono w całości, ponieważ w zachowanym akcie zgonu kronikarza zapisano, że 10 marca 1734 roku odbył się jego „cichy” pogrzeb... (cdn.)
Joanna A. Kościelna

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska