Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 08 z dnia 21.02.2012

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Dolna Odra - walka o życie
6. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży „Włóczykij”
Trochę się martwię
Mniej prezesów w sądach
Jakubowymi szlakami przez nasz powiat
Kronika wypadków königsberskich
Gorzów blisko Chojny
Były leśniczy oskarża nadleśnictwo
Walą po garach
Nagrodzeni w Myśliborzu
Dzieci dzieciom
Sport

Trochę się martwię

10 lutego odwiedził Chojnę poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras – przewodniczący tej partii w Szczecinie. Oto nasza rozmowa z nim.

„Gazeta Chojeńska”: - Mocno dzisiaj Platformie tąpnęło. Martwi się Pan? (rozmawiamy w dniu, kiedy OBOP podał wyniki sondażu, w którym PO obniżyła notowania o 9 pkt)

Sławomir Nitras: - Trochę się martwię, ale jest to zawsze dylemat rządzących. Zapewne przypomina sobie pan głosy, które namawiały nas do głębokich reform. Mówiono, że poprzedni rząd był mało ambitny i nawet ktoś ukuł twierdzenie, że to jest rząd ciepłej wody w kranie. Teraz są zapowiedziane trudne reformy. Kiedy one ruszą, to będzie zarzut, że robi się je zbyt szybko, bez konsultacji społecznych, są zbyt radykalne itp. Tak jest zawsze. Myślę, że trzon tego rządu (mam przede wszystkim na myśli tych, którzy byli w poprzedniej kadencji) da sobie z tym radę, bo to są ludzie doświadczeni. Mam głębokie przekonanie, że nawet ci, którzy teraz zrezygnowali z popierania PO. wcale nie zwracają się ku naszej realnej opozycji, czyli PiS i SLD.

- No, trochę im urosło.

- Zwracają się przede wszystkim ku Ruchowi Palikota, czyli tym, którzy wszystko kontestują. Dla społeczeństwa nie ma lepszego czasu, jak kilka miesięcy po wyborach, żeby pokazywać swoje niezadowolenie. Natomiast kiedy przyjdzie realne głosowanie, to przychodzi otrzeźwienie, bo trzeba komuś odpowiedzialnemu powierzyć władzę.

- Przed nami chyba najtrudniejsza reforma, związana z podniesieniem wieku emerytalnego. Moim zdaniem są dwa aspekty, które będą ją mocno wyhamowywały. To dość kuriozalny pomysł wicepremiera Pawlaka z kobietami wielodzietnymi i chyba jeszcze groźniejszy, lansowany przez SLD, o referendum. Gdyby do niego doszło, to chyba Pan sobie zdaje sprawę, że reforma leży.

- Co do pomysłu wicepremiera Pawlaka, to podobnie rozumujemy. Natomiast co do referendum, to jest pytanie, czy to jest odpowiedzialny pomysł.

- Jest sposób na manewr wyprzedzający?

- Zgodnie z prawem o referendum decyduje parlament i jeżeli jest większość, to do niego nie dojdzie, nawet gdy będzie wymagana ilość podpisów. Pomysł referendum jest nieodpowiedzialny i podszyty złymi intencjami. Jeżeli obliczony jest na doprowadzenie do protestu społecznego, to forsujący ten pomysł Miller czy Kaczyński, gdy zdobędą władzę, muszą zrobić tę reformę i podnieść wiek emerytalny, bo rozjadą się finanse państwa. Jest pewien problem – mówię tu jako polityk PO, a nie członek rządu. My w tej sprawie mówimy społeczeństwu zbyt mało. Gdyby doszło do referendum, to ta wiedza musiałaby zostać przekazana. Są rzeczy, z których powinniśmy się bardzo cieszyć. Pierwsza informacja jest taka, że od czasu przełomu, a więc na przestrzeni około 20 lat, średnia życia wydłużyła się o kilka lat. Więc każdy, nawet prosty człowiek wie, że dotychczasowy system emerytalny jest nie do utrzymania. Musimy pracować dłużej. Powinniśmy się z tego cieszyć, że jesteśmy zdrowsi, silniejsi. Natomiast żaden polityk nie jest św. Mikołajem i nie potrafi dać emerytury w prezencie. Plany rządowe są takie, że nie wydłużamy wieku przechodzenia na emeryturę od razu, lecz stopniowo. Reforma zostanie zakończona de facto za 20 lat, a więc brane są pod uwagę czynniki społeczne. Nikt nie jest tu zaskakiwany. Niech ci, którzy mówią coś innego, pokażą realną alternatywę.

- Mieliśmy mocne 5 minut w Unii: polską prezydencję, a potem głośne wystąpienia ministra Sikorskiego i premiera Tuska. Prezydencja została oceniona bardzo pozytywnie nie tylko w kraju (oprócz opinii PiS), ale także przez unijnych partnerów. Ile było w tym kurtuazji, a ile prawdy?

- Przeżyłem w Parlamencie Europejskim 5 prezydencji: belgijską, węgierską, hiszpańską, czeską i polską. To była najlepsza prezydencja. Wszyscy to mówią, to jest opinia ogółu. A wie pan dlaczego? Bo ostatnie były zupełnie nieudane. Zawodziły. Hiszpanie - niby duże, silne państwo, w strefie euro i duży zawód. Czesi to totalna kompromitacja. Węgrzy mieli duże wewnętrzne problemy, podobnie jak Belgowie, którzy przez całą swoją prezydencję nie mieli rządu. Przez te dwa lata żaden poważny problem europejski nie został rozwiązany, a podczas naszej prezydencji kilka kluczowych spraw zostało załatwionych. To są twarde, namacalne fakty, a nie kurtuazja czy opinia, że Tuska chwalą, a Orbana nie lubią. Przyjęcie sześciopaku, czyli dokumentu, który tak naprawdę całkowicie wprowadza nowe zarządzanie gospodarcze w Europie. Prawie wszystkie poprzednie prezydencje połamały sobie na tym zęby, a my to przeprowadziliśmy. Ktoś, kto był w środku, wie, jakie były gigantyczne spory między Niemcami, Brytyjczykami, Francuzami. Doprowadziliśmy do kompromisu. Za polskiej prezydencji przyjęto konstrukcję rynków finansowych w Europie. Stworzono europejski nadzór bankowy oraz nadzór nad systemami emerytalnymi i ubezpieczeniowymi.

- Ostatnie wystąpienie premiera Tuska w sprawie paktu fiskalnego nie było zbyt buńczuczne, zabarwione megalomanią? Przecież w dalszym ciągu jesteśmy biorcami, a nie dawcami w Unii i jeszcze długo tak będzie, a premier chciał, żebyśmy zasiadali w decyzyjnym gremium. Prezydent Sarkozy dał do zrozumienia, że nie ma tam dla nas miejsca.

- Polityka to nie zabawa. Jeżeli przyjmiemy założenie, że musimy siedzieć cicho, bo jesteśmy biorcą, to Unia nie ma sensu. To jest przecież stowarzyszenie państw o różnym potencjale finansowym i politycznym, ale państw samodzielnych. My wywiązaliśmy się ze wszystkich nakładanych na nas zobowiązań i funduszy unijnych nie zmarnowaliśmy. Wszyscy widzą, jak się zmieniła Polska. Świetnie sobie poradziliśmy. Stąd nasza siła polityczna. Gdy wchodziliśmy do Unii, to mieliśmy dochody na poziomie 40 proc średniej unijnej, a dziś jest to już 64 proc. Innym spada, a nam ciągle rośnie, a więc w niedalekiej perspektywie będziemy płatnikiem netto. Jesteśmy dużym krajem, o ustabilizowanej gospodarce, aktywnie wspierającym procesy gospodarcze i polityczne. Musimy być w pakcie fiskalnym, bo nie bijemy się o pożyczenie 5 czy 6 mld euro, ale o budżet unijny, o nową perspektywę.

- Zachodniopomorscy europosłowie: Gróbarczyk (PiS), Liberadzki (SLD), Nitras (PO). Macie jakieś wspólne tematy?

- Bardzo dużo. Życzyłbym sobie, żeby w polskim parlamencie współpraca była tak dobra, jak w europejskim. Nie ma żadnych sporów niemerytorycznych ani żadnych ataków personalnych ze strony moich kolegów.

- Nawiązując do obecnej temperatury: Nitras – Gawłowski (skonfliktowany z Nitrasem przewodniczący PO w regionie – przyp. tw) jest nadal minus 20 czy się ociepliło?

- Zawsze było minus 20, a jest plus 35.

Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska