Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 16 z dnia 17.04.2012

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Prom już kursuje
Ruch przy zamku
Jeszcze 800 m wałów w Gryfinie
Ścieżki w budowie
Rocznica walk nad Odrą
Festiwal Młodych Talentów
GS do likwidacji
Kronika wypadków königsberskich
Cedyńskie dzieciaki w średniowieczu
Teatr przez cały rok
Zarezerwuj bilet do kina
Sport

Cedyńskie dzieciaki w średniowieczu

Od stycznia tego roku w każdy poniedziałek w „Gazecie Wyborczej” ukazuje się bardzo interesujący dodatek historyczny pt. „alehistoria”. Można tam znaleźć wiele ciekawostek z różnych epok, przedstawionych w nieszablonowy sposób. 2 kwietnia natknęliśmy się na dość obszerny materiał związany z naszą okolicą, a konkretnie z Cedynią. Warto przeczytać! Jest to wywiad z prof. Blandyną Jerszyńską i dr Martą Krenz-Niedbałą. Obie pracują w Zakładzie Biologii Ewolucyjnej Człowieka w Instytucie Antropologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. We wstępie do przeprowadzonego przez Piotra Bojarskiego wywiadu czytamy: „W 1966 roku w Cedyni zostało odkryte cmentarzysko używane od końca X do XIV wieku. Archeologowie wydobyli szczątki kostne około 1200 osób – te szkielety antropolodzy badają do dziś, a od lat 90. dwie poznańskie uczone badają także kości dzieci”.
Współczesna nauka pozwala na podstawie szczegółowych danych (składu kości) powiedzieć bardzo dużo na temat żywienia, warunków życia, przebytych chorób ówczesnych ludzi itp. Oto krótkie fragmenty z wywiadu: „Dzieci z zamożniejszych domów jadły zazwyczaj papki, np. z chleba rozmoczonego w mleku z dodatkiem miodu. W rodzinach uboższych – właśnie szkielety takich dzieci badałyśmy – dzieci, także bardzo małe, jadły to, co dorośli. Proso, różne odmiany kaszy, rośliny strączkowe, rzepę, kapustę – tyle że rozdrobnione. Często matki rozdrabniały pokarm w ustach, co zwiększało ryzyko wystąpienia chorób u dziecka, bo poziom higieny był niski. (…) Dzieci piły też nieprzegotowaną wodę. Podgrzana służyła do przygotowywania papek do jedzenia. Nie była to woda sterylnie czysta – pochodziła z rzek i jezior, więc zawierała pasożyty. (…) Z dziewiątki dzieci, które średnio rodziła kobieta, do wieku dorosłego dożywała trójka lub czwórka. W ciążę zachodziły młodziutkie, 14-, 15-letnie dziewczęta i często dochodziło do poronień”.

Dziś śmiertelność niemowląt określamy w promilach. A wówczas? Jak pisze jedna z uczonych, średniowieczni rodzice łatwiej niż dziś godzili się z faktem śmierci dziecka, bo było to powszechne zjawisko. Zresztą sytuacja taka utrzymywała się jeszcze bardzo długo, a praktycznie do połowy XX wieku, gdy w lecznictwie zaczęto powszechnie stosować zasady aseptyki i upowszechniły się antybiotyki.

Na marginesie tych informacji przypomniał mi się ostatnio przeczytany życiorys Jana Sebastiana Bacha. Otóż druga z jego żon urodziła trzynaścioro dzieci, ale do wieku dorosłego dobrnęła szóstka.
(tw)

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska