Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 18 z dnia 01.05.2012

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
W Gryfinie nadal bardzo chcą elektrowni, choćby atomowej
Kolejna szkoła przegrywa z demografią
Białęgi protestują
Mury do inwentaryzacji
Trudno odtruć serca
Żwirownia już funkcjonuje
Wyższa i radośniejsza
Powiat w miarę bezpieczny
Myślę o nich z wdzięcznością
Maj pod Lwami
Chłopcy ze Swobnicy mistrzami województwa
Sport

Myślę o nich z wdzięcznością

W numerze 12 z 20 marca, w czwartym odcinku cyklu Joanny A. Kościelnej pisaliśmy o losach chojeńskiego kupca Hansa Ernsta Brischa, który po wojnie wraz z żoną zaopiekował się holenderską dziewczynką - Manją Pach. Zastąpili jej dziadków, zamordowanych w Auschwitz. Poruszona naszym cyklem Manja Pach przekazała nam z Holandii swe wspomnienia, które teraz prezentujemy Państwu.

Boże Narodzenie 1948: w małym pokoju w Amsterdamie zebrała się grupka ludzi. W drugi dzień świąt obchodzą trzecie urodziny dziewczynki, która hasa dookoła. Wchodzą jacyś starsi państwo, dziewczynka chwyta oboje za ręce i z radością woła: „To mój dziadek i babcia!”.
Musiało to poruszyć obecnych. Wszyscy dorośli wiedzieli, jaki los spotkał dziadków dziecka: zostali zamordowani, ponieważ byli Żydami. Starsze małżeństwo nie miało wnuka, jedyny syn mężczyzny zginął z tego samego powodu.
Niemłode małżeństwo to Hans Ernst Brisch - urodzony w Königsbergu [dzisiejszej Chojnie] w roku 1887 jako syn Maxa Brischa i Minny Casparius oraz Lida Reinmann - urodzona w 1892 r. w Groitzsch. A małą dziewczynką byłam ja - dziś już sama jestem babcią. To są ich (i po części także moje) dzieje, tak dalece, jak je znam.

Malutka Manja z „babcią” Lidą
Hans Ernst Brisch urodził się i mieszkał w Königsbergu. W czasie I wojny służył jako oficer i został ranny. W 1918 roku ożenił się w Berlinie z Vally Wolff (urodzoną w 1894 r. w Berlinie), która zmarła wkrótce (22.12.1923) po urodzeniu syna - Ernsta Klausa. Lida Reinmann zajmowała się domem. Klaus nazywał ja „ciocią Lidą”. W latach trzydziestych mieszkali w Berlinie-Schmargendorffie przy Doberanerstrasse 8.
Hans Ernst pracował jako bankier. Po przejęciu władzy przez Hitlera życie stawało się coraz cięższe, a ich przyszłość jako Żydów była niepewna. W końcu 1937 r. Hans Ernst wyjechał do Amsterdamu, a latem 1938 dołączyła do niego Lida. Także jego syn Klaus znalazł się w Holandii.
W końcu 1942 roku Hans Ernst został internowany w obozie przejściowym dla Żydów w Westerbork, a w 1943 wywieziony do Theresienstadt. Obóz przeżył i we wrześniu 1945 r. wrócił do Amsterdamu. Tu znowu spotkał Lidę. Jako nie-Żydówka była w mniejszym niebezpieczeństwie. Jego syn Klaus zmarł w końcu 1944 r. w obozie Kaufering (Dachau). Ojciec w czasie uwięzienia przyrzekł mu, że jeśli wojnę przeżyje, ożeni się z ciocią Lidą. I tak się stało: 6 marca 1946 r. Hans Ernst i Lida pobrali się w Amsterdamie i pozostali razem aż do jego śmierci w roku 1971.
Lida i Hans Ernst Brischowie w 1959 roku
W tym czasie Lida Reinmann znalazła sobie nowe zadanie: od sierpnia 1945 opiekowała się moją matką Estellą Pach. Estella pochodziła z typowej holenderskiej, amsterdamskiej rodziny żydowskiej. Jej ojciec był szlifierzem diamentów, wszyscy członkowie rodziny aktywnie działali w ruchu robotniczym, szczególnie w związkach zawodowych. Estella uczyła się w szkole zawodowej fachu krawcowej i nauczycielki. W 1928 r. na kongresie esperanto poznała niemieckiego komunistę z Zagłębia Ruhry - Wernera Stertzenbacha. Nad ich miłością świeciły nieszczęśliwe gwiazdy: od 1933 r. Werner był w Niemczech prześladowany nie tylko jako komunista, ale i Żyd. Uciekł do Holandii, było mu tu bardzo ciężko. Także i on trafił w końcu do obozu w Westerbork, gdzie organizował ruch oporu i skąd udało mu się uciec. W latach 1943-1945 Stella i Werner działali w ruchu oporu w Amsterdamie. W maju 1945, już po wyzwoleniu, okazało się, że Stella jest w ciąży. Werner pragnął koniecznie wrócić do ojczyzny i budować lepsze Niemcy, a ona chciała pozostać w Holandii. Jej rodzice, dwaj bracia i ich żony zostali zamordowani w czasie wojny. Znowu była sama.
Ciąża przebiegała nie bez problemów. Stella musiał leżeć i wymagała pomocy. Lida Reinmann i Hans Ernst Brisch potrzebowali mieszkania. Tak więc przypadek połączył moją matkę z Hansem Ernstem Brischem.

Dla mnie oboje byli moimi dziadkami. Świętowaliśmy nasze urodziny, babcia śpiewała mi i czytała na głos, robiliśmy bliższe i potem także dalsze wycieczki, pokazywałam im moje świadectwa szkolne i byłam za nie przez nich nagradzana. Dziadek był dumny, gdy zaczęłam naukę w gimnazjum i uczyłam się łaciny: Quidquid agis, prudenter agas, et respice finem - cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca, i myśl o celu (Mądrość Syracha 7,40). Znam ten aforyzm na pamięć do dziś! Gdy zdałam maturę, pojechałam z nimi na zimowe wakacje do Obersdorfu. W 1964 r. było to wielkie wydarzenie dla Holenderki! Podczas moich studiów prawniczych nasze relacje pozostawały takie jak zawsze: serdeczne i pełne zainteresowania.

Od końca lat 50. Hans Ernst i Lida często jeździli do Niemieckiej Republiki Federalnej, najczęściej do kurortów w Bad Neuenahr lub Bad Nauheim. Czasem także do Monachium, gdzie mieszkał ich kuzyn Walter Brisch. Nigdy nie pojechali ani do Berlina, ani do Königsbergu. Nigdy też nie mówili o spędzonym tam czasie. Sądzę, że było to dla nich zbyt bolesne, zbyt wiele mieli wspomnień o czasach najpierw pięknych, potem jednak bardzo trudnych.
Hans Ernst zmarł w 1971 r. w czasie kuracji w Bad Neuenahr. W niecały rok później w Amsterdamie zmarła Lida. Myślę o nich z wdzięcznością i radością. Choć przypadł im w udziale ciężki los, umieli dać tyle miłości!

W 1995 roku byłam w Nowym Jorku. Rodzinny album fotograficzny Brischów, który trafił do mnie po śmierci Lidy, ofiarowałam Instytutowi Leo Baecka (Leo Baeck Institut). Zdjęcia [w nim zamieszczone] można zobaczyć w internecie. [Dzięki temu] Joanna Kościelna w swych poszukiwaniach dotyczących losu żydowskiej rodziny z Chojny znalazła mnie i mogłam poznać odważny list pana von Ostena-Warnitz z 21 września 1935 r. Dobrze jest przeczytać, że także wówczas byli ludzie, którzy czynili to, co należy, a nie to, co było nakazane.
Manja Pach
Deventer, Holandia, marzec 2012
Fotografie z archiwum autorki
(tłum. Joanna A. Kościelna)

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska