Z Kowna do Londynu
Pisząc w nr. 31-32 o uroczystościach w Pszczelniku, wspomniałem o spotkaniu naszej grupy rowerzystów z niecodziennym turystą z dalekiego Kowna, który na rowerze przebył już ponad 700 km, a przed sobą miał dużo dłuższą trasę, bo jechał do Londynu. Vytenis Aleksandraitis wyglądem i obładowanym rowerem wywołał sporą sensację, a gdy przedstawiciele litewskiej prasy dowiedzieli się, że to ich ziomek, zaczęli wypytywać o szczegóły. Oryginalny cyklista nieoczekiwanie podszedł do nas i łamaną polszczyzną zaczął konwersację. Okazało się, że zna polski, bo jego babka była Polką. Dowiedzieliśmy się, że podąża do Londynu, bo tam za chlebem wyjechała jego córka, a on przy okazji chce pooddychać „olimpijskim powietrzem”. Mówił, że na 30 lipca ma załatwioną wejściówkę na dyscyplinę, którą kiedyś uprawiał: kajakarstwo górskie. Wyznał, że startował także w triathlonie, a największe sukcesy jako trener (to jego zawód) odnosił w biegach na orientację. Ta dyscyplina jest na Litwie bardzo popularna. Po dłuższej rozmowie dowiedzieliśmy się, że ma pewien kłopot, bo zepsuł mu się laptop i nie może opisywać swoich rowerowych wrażeń, które skrzętnie dokumentował. Sławek Krystofiak zaproponował mu więc, aby jechał z nami i może w Chojnie da się usterkę naprawić. Litwin pokiwał głową i stwierdził, że może tak zrobi, ale na razie jest zmęczony, bo jechał całą noc i musi odpocząć. Nasz kolega podał mu więc numer telefonu aby w razie czego miał z nami kontakt.
Vytenis Aleksandraitis
|