Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 35 z dnia 28.08.2012

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Pierwsza świątynia ekumeniczna
Bogaci, biedni i oszczędni
Polski słup graniczny na germańskich śladach
Coraz częstsze huragany
Gotyk i muzyka w Chojnie
Wolność w więzieniu
Co z tą Angolą?
Kwiat rycerstwa w Baniach
Bezpiecznie nad jeziorem
Dziesięciobój Pana Jerzego
Sport

Polski słup graniczny na germańskich śladach

Bartłomiej Rogalski
W poprzednich latach kilkakrotnie pisaliśmy o pracach wykopaliskowych w nadodrzańskim Czelinie (gmina Mieszkowice). Przypomnijmy, że w grudniu 2003 r. kilku uczniów miejscowej szkoły podstawowej przypadkowo odkryło na pobliskim dzikim żwirowisku gliniane naczynia i kości. Ba, chłopcy nawet trafnie określili ich wiek! Znaleziska przekazano do Muzeum Narodowego w Szczecinie, które następnie w latach 2004-2006 prowadziło tu badania archeologiczne pod kierunkiem Marcina Przybytka. Odkryto groby, zachowane w całości naczynia, okucia, zapinki, grzebienie, elementy uzbrojenia. Eksponowano je w 2007 r. na wystawie w Mieszkowicach, a potem w muzeum w Szczecinie. W tym roku Dział Archeologiczny szczecińskiego muzeum wznowił badania w Czelinie (do 1945 r. Zellin) pod kierunkiem dr. Bartłomieja Rogalskiego, z którym rozmawialiśmy w ub. tygodniu, pod koniec prac.

Bartłomiej Rogalski: - W tym roku w Czelinie wznowiliśmy badania na cmentarzysku tzw. grupy lubuskiej. Ta grupa kulturowa obejmowała tereny dawnej Ziemi Wkrzańskiej, Pojezierza Myśliborskiego i Ziemi Pyrzyckiej. Cmentarzysko jest datowane na okres od I wieku przed naszą erą do połowy III w. n.e. W tym roku zamykamy wykopaliska zbiorem 88 obiektów archeologicznych. Przez trzy lata wcześniejszych badań odkryto 41, a więc w tym roku zdublowaliśmy tę liczbę. Wyniki są dużo większe od tych, których się spodziewałem. Odkryliśmy 16 grobów ciałopalnych. Jedna trzecia to pochówki wojowników z II w. n.e. Są wyposażone w broń. Wydaje się, że w połowie tego wieku społeczność użytkująca to cmentarzysko przeżywała apogeum swego rozwoju. Wojowników palono na stosie, a skremowane szczątki wsypywano do popielnic (urn) i grzebano w ziemi. Razem ze zmarłym palono to, co miało mu służyć w zaświatach, stąd w grobach znajdujemy groty oszczepów, a w jednym przypadku miecz obosieczny. To fenomen, bo jest to pierwsze na tych terenach znalezisko importowanej broni, wykonanej (na 95 procent) w Imperium Rzymskim. Ciekawe są także liczne okucia tarcz. Jedno z nich jest też bez precedensu, ponieważ na trzpieniu nitu, którym okucie było przymocowywane do płyty tarczy, zachował się fragment drewna. To sytuacja bez analogii i będzie można wykonać specjalistyczne badania, które odpowiedzą na pytania, z jakiego gatunku drewna wykonywano tarcze w okresie wpływów rzymskich. Do tej pory na terenie Polski takie badania były niemożliwe i informacje otrzymywaliśmy od kolegów skandynawskich, którzy tego typu materiałami dysponują. Jeden z grobów jest szczególnie godny uwagi. To grób szkieletowy, datowany na I wiek p.n.e. Wskazuje na to specyficzna fibula, czyli spinająca płaszcz ozdobna zapinka, podobna do agrafki. Jest to fenomen nie tyle archeologiczny, ile kulturowy, bo do przełomu er na tych ziemiach bezwzględnie panowała kremacja zwłok i zmarłych palono bez jakichkolwiek wyjątków. A tego około 40-, 45-letniego mężczyznę pochowano niespalonego. Wokół ciała zbudowano rodzaj sarkofagu z kamieni. Tego typu groby są znane m.in. z terenów zaodrzańskich, np. z Zinzow. Na Pomorzu grobów szkieletowych jest może cztery lub pięć. Tych ludzi, niezależnie, w którym miejscu Pomorza, chowano w takim samym obrządku, czyli w wieńcu z kamieni. Kim była ta wąska grupa ludzi? Może kastą wędrownych handlarzy? Tego, niestety, nie wiem. W każdym razie dla archeologa jest wielką satysfakcją odkrycie takiego unikatowego obiektu. To cmentarzysko zaskakująco obfituje w rzeczy, które przyjechały tu z prowincji rzymskich. Grobów jest w sumie dość niewiele. Te kwadraty 5 na 5 metrów, które pan tu widzi, to podstawa organizacji przestrzeni na wykopaliskach. Z reguły na cmentarzysku ciałopalnym w takim kwadracie może być nawet do 20 grobów, nierzadko urna przy urnie. Natomiast tutaj zaskakujące jest to, że groby są dość rozproszone: co 10-15 metrów. Dla cmentarzyska z okresu wpływów rzymskich to dość nietypowe. Ale niedaleko stąd, w Starych Łysogórkach w 1941 czy 1942 roku znaleziono identyczne cmentarzysko. Za to groby są dość bogato wyposażone w importy rzymskie i prowincjonalnorzymskie, czyli wykonane przez ludzi już podbitych, zromanizowanych.
Tu był niezwykle rzadki w tamtych czasach grób szkieletowy

„Gazeta Chojeńska”: - Jaką drogą trafiły tu rzymskie przedmioty?

- To dobre pytanie. Dawniej sądzono, iż handel rzymski był na tyle dalekosiężny, że Rzymianie docierali tu bezpośrednio. Dziś wiemy, że tak proste to nie było. W pierwszych latach naszej ery na terenie Kotliny Czeskiej powstaje bardzo silne politycznie i militarnie państwo Markomanów - plemienia germańskiego pod wodzą Maroboda. Stworzył on państwo na wzór rzymski. Jego armia z drużyny plemiennej stała się regularnym wojskiem. Doszło do konfrontacji militarnej z Rzymem. Od kilkudziesięciu lat archeolodzy mówią o tzw. czeskiej fali importu na terenie Pomorza. Na początku I wieku Pomorze zalewają luksusowe przedmioty wytworzone w Rzymie. Nazwa „fala czeska” wzięła się stąd, że państwo Markomanów starało się układać stosunki polityczne na drodze bogatych darów, ofiarowywanych lokalnym władcom plemiennym, by w ten sposób zjednywać ich przychylność czy przynajmniej życzliwą neutralność. Najbardziej spektakularnym przykładem są bardzo bogato wyposażone w takie przedmioty kurhany książęce w Lubieszewie pod Gryficami. Były tam złote ozdoby, bursztyn, naczynia szklane, srebrne, brązowe. W Czelinie mamy do czynienia z tą samą sytuacją. Okoliczne tereny zamieszkane były przez plemię będące liczącą się siłą polityczną czy militarną. I „ustawiano” ich poprzez regularne dary dyplomatyczne.
Wykopana w lecie popielnica (urna),
w której grzebano popioły zmarłych

- Jak chowano zmarłych w starożytnym Rzymie?

- Też kremowano i chowano w urnach. Wszyscy znamy słowo „katakumby”. Katakumba była to dolina pod Rzymem, służąca jako miejsce kremacji. Ale raczej nie wydaje się, żeby kremacja zwłok tutaj, na terenie barbaricum, była naśladownictwem obyczaju rzymskiego. Był to obrządek pogrzebowy właściwy plemionom germańskim, które tu wtedy mieszkały.

- To Burgundowie?

- To pytanie jest cały czas świeże. Najbliżej im do Burgundów, bo w II-I w. p.n.e. tereny Pomorza - od Regi do ujścia Wisły, zajmowała tzw. kultura oksywska, którą przed wojną, w latach trzydziestych, jednogłośnie w literaturze niemieckiej identyfikowano z Burgundami. Potem, w okresie wpływów rzymskich, około przełomu er ta kultura dosyć radykalnie zanika. W dolnym Nadodrzu pojawia się tzw. kultura luboszycka, którą prof. Grzegorz Domański z Wrocławia dość jednoznacznie identyfikuje z Burgundami. Opiera się zarówno na źródłach pisanych, jak i na specyficznych formach tej kultury, m.in. toporach bojowych. Natomiast identyfikacja grupy lubuskiej z Burgundami jest refleksją tego twierdzenia, gdyż do tej pory nie za bardzo wiadomo, czym ta grupa lubuska naprawdę jest. Gdzie indziej mamy do czynienia z bardzo klarownie zdefiniowanymi w nauce formacjami kulturowymi. Na północy jest to grupa gustowska, na wschodzie kultura wielbarska i przeworska, na zachodzie niezwykle rozwinięty tzw. krąg nadłabski. A tutaj, w kącie między tymi dużymi kulturami, grupą lubuską określa się wszystko, co nie pasuje do tego, co jest wkoło. Jest to kwestia przede wszystkim stanu badań i archeologicznego rozpoznania tych terenów. Do tej pory nie było tu archeologa, który całkowicie poświęciłby się tym ziemiom, zebrał materiały i archiwalia, poddał to syntezie. Dlatego badania w Czelinie są tak ważne. W tej chwili jest to chyba najbogatsze stanowisko grupy lubuskiej. Po odejściu z pracy Marcina Przybytka nie było w Szczecinie archeologa, który by się zajmował okresem wpływów rzymskich. Ja pracuję od 2008 roku. Od tamtej pory szukałem środków na sfinansowanie wykopalisk. Udało się dzięki Urzędowi Miejskiemu w Mieszkowicach, który w tym roku realizuje projekt nowej aranżacji terenów wokół pomnika pierwszego polskiego słupa granicznego nad Odrą w Czelinie. Poproszono mnie i kolegów z Działu Archeologicznego, byśmy wykonali ścieżkę edukacyjną, związaną z pradziejami i archeologią. Będą tablice informacyjne, rekonstrukcja stosu pogrzebowego, modele grobów. Całość ma być oddana do użytku na przełomie września i października. W rewanżu za wykonanie tej ścieżki gmina sfinansowała w tym roku badania wykopaliskowe. W lipcu miałem studentów archeologii z Uniwersytetu Szczecińskiego, a w sierpniu z Gdańskiego. Są oni zobligowani do odbycia corocznych praktyk. To cmentarzysko daje im taką możliwość, zwłaszcza studentom ze Szczecina, gdyż jest to najbliższe metodycznie badane stanowisko z okresu wpływów rzymskich.
Z przodu imacz do trzymania tarczy, a za nim umbo,
które wystawało na jej środku

- Będzie to trochę wbrew tradycyjnym wyobrażeniom: pierwszy polski słup graniczny nad Odrą, a obok ślady germańskich Burgundów.

- Tak, jest to w pewnej sprzeczności z pokutującym do dziś obrazem, że są to prasłowiańskie ziemie odzyskane, które do nas wróciły. Tak naprawdę od momentu wojny prusko-francuskiej [1870-1871] archeologia jest bezwzględnie skażona polityką. Udowadnianie sobie prawa do ziem na podstawie materiału archeologicznego to nie tylko specyfika relacji polsko-niemieckich. Dokładnie taki sam problem jest np. w Alzacji. Wielką radością dla archeologów jest to, że od lat realizujemy polsko-niemieckie projekty wykopaliskowe. Z niemieckimi kolegami od 2010 roku poszukujemy pierwszych śladów Słowiańszczyzny na Pomorzu Zachodnim. Oni są tym bardzo zainteresowani. Naukowe dyskusje toczymy w atmosferze pozbawionej jakichkolwiek emocji. W tej chwili pytanie o identyfikację etniczną kultur archeologicznych stawia się już bez żadnego tła. Tym bardziej, że gdybyśmy się cofnęli o 20 wieków i tu w Czelinie powiedzieli komuś, kogo teraz znaleźliśmy w urnie, że jest Germaninem, to zupełnie nie rozumiałby, o co nam chodzi. Byli to ludzie o mentalności plemiennej.
Rzymski miecz czelińskiego Burgunda

- No i ci Germanie też skądś tu przyszli.

- Tak. Poza tym głównym wrogiem plemion germańskich były inne plemiona germańskie zza miedzy, zza rzeki, nawet nie Rzymianie.

- Tak jak głównym wrogiem Polan byli inni Słowianie.

- Np. Goplanie, których podbili. Trzeba pamiętać, że współczesne pojęcie narodu powstało w wieku XIX.
Rozm. i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska