Gorzkie zwierciadło
Filmy Wojciecha Smarzowskiego są ciemne, gorzkie, brudne, brutalne, a mimo to publiczność wali do kin. Czy te fragmenty Polski tużpowojennej („Róża”) albo ze stanu wojennego („Dom zły”) czy współczesne („Wesele” i najnowsza „Drogówka”) przyciągają Polaków, bo chcą się na tle bohaterów Smarzowskiego dowartościować („Dobrze, że ja nie jestem taki wstrętny jak oni”)? A może chcą przeżyć oczyszczenie, robiąc zbiorowy rachunek sumienia („Tak, właśnie tacy jesteśmy”)?
Ogólnopolska premiera „Drogówki” była w piątek, także w Gryfinie, a nazajutrz wieczorem w kinie „Gryf” prowadzony przez Przemka Lewandowskiego seans specjalny i spotkanie z odtwórcą głównej roli - Bartłomiejem Topą. Bohaterowie filmu to siedmiu policjantów warszawskiej drogówki. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to bohaterowie negatywni: chleją wódę, są stałymi klientami prostytutek (choć im nie płacą), a przede wszystkim do szczętu skorumpowani, zarabiając - więcej niż z pensji - na łapówkach od zatrzymanych za przekroczenie prędkości kierowców. Ale potem okazuje się, że występki policjantów to odbicie korupcji w całym społeczeństwie, a na tle posłów, burmistrzów, biznesmenów czy księży funkcjonariusze wychodzą wręcz na bohaterów pozytywnych.
- To film o ludziach, o ich cechach i grzechach. Bohaterowie Smarzowskiego są ludźmi z gruntu dobrymi, ale potem się potykają - powiedział Topa w Gryfinie do publiczności, wśród której byli też miejscowi policjanci. Dodał, że scenariusz był konsultowany i szlifowany z byłymi i aktualnymi funkcjonariuszami. Zresztą Smarzowski w latach 90. realizował dla jednej ze stacji telewizyjnych 20 odcinków programu o pracy drogówki, jeżdżąc z kamerą na tylnym siedzeniu radiowozów.
Na zdjęciu Bartłomiej Topa na spotkaniu w Gryfinie.
(tekst i fot. rr)