Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 09 z dnia 26.02.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
R. Stec nowym radnym w Chojnie
Owady smakowały
Muzeum w Chojnie bliżej niż kiedykolwiek
Lotniskowe drogi do remontu
Porządki w powiatowej oświacie
Wzlecieć do słońca
Słowiańska po przetargu
W Czelinie Polacy i Niemcy o pierwszym słupie
nad Odrą

Wędkarze kontra rybak
Spotkanie z reżyserką i aktorem
Atrakcyjne Nasze Lotnisko
Pojadą do Brukseli
Sport

Muzeum w Chojnie bliżej niż kiedykolwiek

Bliżej realizacji niż kiedykolwiek wcześniej jest idea muzeum regionalnego w Chojnie. Zrodziła się 5 lat temu w gronie osób, które rok później założyły Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne Terra Incognita. Autorem koncepcji jest Radosław Skrycki - obecnie redaktor naczelny „Rocznika Chojeńskiego”. Publiczna debata toczyła się od 2008 roku w „Gazecie Chojeńskiej” (wszystkie głosy są dostępne na naszej stronie internetowej w linku „Jakie muzeum w Chojnie?”). Idea od początku wywołała duże zainteresowanie na całym pograniczu i w 2009 roku stała się jednym z tematów międzynarodowej konferencji w Słubicach. W ostatnim „Roczniku” są też dwa teksty na ten temat.

Od początku oczywiste było, że choć wiele muzealnych przedsięwzięć może być finansowanych z funduszy zewnętrznych, to muzeum ma szansę powstać tylko przy wsparciu miasta (75 procent polskich muzeów to placówki samorządowe, a pozostałe są zwykle państwowe). Kluczowym problemem jest wybór lokalizacji, dlatego Terra Incognita przez dłuższy czas wraz z burmistrzami Chojny rozpatrywała różne obiekty. Przymierzana ok. 10 lat temu na te cele Brama Barnkowska zupełnie nie nadaje się na cele zakładane przez R. Skryckiego, głównie z powodu bardzo małej powierzchni. Kościół Mariacki może się nadawać w bliżej nieokreślonej przyszłości (optymiści twierdzą, że za kilkanaście lat). Teraz urządzane są tam wystawy fotografii, ale nie da się - choćby z braku ogrzewania - na stałe przechowywać np. map z XVI wieku czy starodruków, które już w tej chwili czekają na prezentację. Z kolei oddanie do użytku budynku po Straży Granicznej to też perspektywa co najmniej 5 lat, a i tak nie pomieszczą się tam nawet wszyscy urzędnicy gminni, więc trudno dokładać obiektowi dodatkowe funkcje.
Jako jedną z ewentualnych lokalizacji od dawna rozpatrywano mieszczące się w piwnicach ratusza pomieszczenia restauracji „Rycerska”. Była to jednak tylko teoria, bo restauracja cały czas funkcjonowała. Niespodziewanie pod koniec ubiegłego roku dzierżawca zrezygnował z działalności. Burmistrz Adam Fedorowicz ogłosił przetarg na kolejną dzierżawę na cele gastronomiczne. Początkowo zainteresowanych było kilkunastu, ale ostatecznie wadium wpłaciło tylko trzech. Dwa dni przed rozstrzygnięciem, 13 lutego, burmistrz unieważnił przetarg i przeznaczył pomieszczenia na cele publiczne, właśnie z myślą o muzeum. Trwają rozmowy z Terra Incognita. Sprawa rozstrzygnie się zapewne w najbliższych tygodniach.

Czym jest muzeum?
Muzeum kojarzy się z zamkniętymi gablotami i nielicznymi turystami. Ale wystawy to tylko jeden z elementów. Muzeum w Chojnie jest potrzebne przede wszystkim nam - mieszkańcom miasta i regionu, a dopiero w drugiej kolejności turystom. Żywe muzeum pełnić może niezwykle istotną rolę w integrowaniu lokalnej społeczności i oswajaniu jej z historią, która do pewnego momentu była historią obcą, ale po 1945 roku stawała się powoli naszą. To prawda, że nie wszystkie muzea należycie wypełniają swą rolę kulturotwórczą i integracyjną. Ale w Chojnie dobrą gwarancją jest dotychczasowa aktywność Terra Incognita. Jak w IV tomie „Rocznika Chojeńskiego” napisała o muzeach Kamila Sarosińska, „dzięki takim instytucjom przeszłość staje się mniej obca, zaczyna dotyczyć nas samych”, bo mówi o wydarzeniach „mających miejsce na ziemi, która obecnie jest naszym domem. Zjawisko świadomości przynależności lokalnej powinno być szczególnie pielęgnowane na terenach do 1945 roku niepolskich, które mimo upływu czasu, wciąż traktowane są przez niektórych jak obca własność pod chwilowym zarządem Polski”. To dotyczy także Chojny, bo w argumentach przeciw muzeum (jak i przeciw ratowaniu murów miejskich) co rusz pojawiają się pytania, dlaczego mamy zajmować się obcą, niemiecką historią. Takie samobójcze głosy powinny być dla władz gminy dzwonkiem alarmowym, że wiele jeszcze trzeba zrobić, i to w trybie pilnym, by wszyscy mieszkańcy poczuli się tu jak u siebie, jak pełnoprawni gospodarze ziemi i domów, w których mieszkają. Zaniedbywanie tego szkodzi nie tylko tożsamości, ale i gospodarce.
Podstawą jest poznawanie przebogatej historii tego obszaru i oswajanie jej, by była traktowana jak nasza. To właśnie robi od lat „Gazeta Chojeńska”, publikując wspomnienia niemieckich mieszkańców czy oparty na XVIII-wiecznej kronice miasta Augustina Kehrberga cykl „Kronika wypadków königsberskich”. Publikacje te spotykają się z wielkim zainteresowaniem czytelników, zarówno dorosłych, jak i uczniów. Od blisko 4 lat historię regionu z powodzeniem oswaja też Terra Incognita, a w rozszerzonym zakresie kontynuowałoby to muzeum, m.in. w formie lekcji muzealnych. Do tej pory stowarzyszenie zorganizowało dla mieszkańców m.in. wystawy, koncerty, seminaria, podróże studyjne po okolicy śladami historii, wydało cztery tomy „Rocznika Chojeńskiego” i liczne książki o regionie, prezentuje je i ich autorów. Wbrew opiniom osób, które z reguły nie uczestniczą w tych wydarzeniach, imprezy te nie są niszowe, gdyż cieszą się bardzo dużą popularnością. Wystarczy przypomnieć ok. 200 osób wypełniających do granic możliwości bibliotekę w listopadzie na promocji najnowszego „Rocznika” czy zapełniony wielki kościół Mariacki na koncertach muzyki klasycznej. Świadczy to o wielkim popycie na historię regionalną oraz o rozbudowanych potrzebach kulturalnych mieszkańców. Rozbudowanych w stopniu większym niż się zwykle uważa.
Choć muzeum to nie tylko eksponaty, ważne jest, że także na tym polu nie trzeba zaczynać od zera. Jest ich już kilkaset, np. prawie kompletna ikonografia Chojny sprzed 1945 roku (m.in. oryginalne panoramy, litografie, miedzioryty), kompletne wydanie znanej z naszych łamów kroniki miasta Augustina Kehrberga z 1725 roku, mapy naszych okolic i Nowej Marchii od XVI do XX wieku, polska i niemiecka biblioteka regionalna od początku XIX wieku, ok. 300 starych widokówek i fotografii.

Rozpakowujemy kuferek dziadka
Poczucie tymczasowości i niezakorzenienia przez pierwsze dziesięciolecia po 1945 roku poczyniło spustoszenia w tkance gospodarczej i społecznej regionu, skutecznie hamując jego rozwój. Dlatego trzeba mu się zdecydowanie przeciwstawiać także dziś. Joanna Kościelna (autorka w „GCh” m.in. „Kroniki wypadków königsberskich” i cyklu o starych cmentarzach chojeńskich) trafnie powiedziała, że zajmując się przedwojenną historią regionu, rozpakowuje kuferek dziadka, który przez całe dekady po 1945 roku nie czuł się tu gospodarzem i siedział na walizkach, obawiając się konieczności opuszczenia tych ziem.
Dodajmy, że ważną część muzeum stanowiłaby także słowiańska historia tych terenów, a także losy polskich osadników po 1945 roku. Wbrew pozorom, polska historia Chojny i okolic to w dużej mierze biała plama, którą należy się zająć, póki żyją świadkowie wydarzeń.

Nie samym chlebem człowiek żyje
Wśród części radnych (choć deklarują się jako zwolennicy muzeum) najwięcej oporów wzbudza lokalizacja oraz konieczność znalezienia w budżecie gminy jakichś środków. Argumentują, że przecież mamy dziurawe drogi, a w przychodni brakuje rentgena. To prawda, tyle że zawsze będą istnieć takie „przyziemne” potrzeby, bo jak naprawimy jedne drogi, to na remont czekać będą inne - i tak bez końca. Więc trzeba postawić sprawę po męsku: albo chcemy muzeum, albo nie i odkładamy sprawę na wiele lat lub nawet w ogóle. Utopią jest myślenie, że kiedykolwiek zostaną w budżecie wolne pieniądze na „luksusy” w rodzaju muzeum. Dlatego nie można traktować takiej placówki jako luksusu czy fanaberii, podobnie jak nie można traktować tak bibliotek czy w ogóle kultury, bo dla poziomu naszej obywatelskości, dla jakości naszej polskości kultura bywa ważniejsza od chleba.

Muzeum jest dziś bliżej niż kiedykolwiek w przeszłości. Ale i bliżej niż kiedykolwiek w przyszłości. Bo idea z takim gotowym kapitałem ludzkim, z takim dorobkiem, z takimi zamierzeniami i z takimi eksponatami nie jest wieczna. Gdy w bliżej nieokreślonej przyszłości władze zechcą wrócić do tej idei, okazać się może, że nie będzie już tutaj ani jej, ani ludzi, którzy ją stworzyli.

W debacie na naszych łamach prof. Tadeusz Białecki napisał w 2009 roku: „Nie stać nas na myślenie, że nie stać nas na muzeum w Chojnie!”.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska