Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 11 z dnia 12.03.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Konsultacje w sprawie muzeum i film o murach
Rozmowy o śmieciach
Gdzie parkować przy przychodni?
Ziemia bez tajemnic
Centrum Kultury skontrolowane
Co z podatkami?
Nie drażnić niedźwiedzia
Setpol przegrał w sądzie
Bank znów wycofany
Kto zapłaci strażakom?
Dzieje kościoła św. Trójcy i klasztoru augustianów w Chojnie (1)
Najniebezpieczniejszy człowiek w Europie
Korczak w Chojnie jest już pół wieku
Działajmy razem
Sport

Ziemia bez tajemnic

Co mnie może jeszcze zadziwić? Faktycznie już nic. Taka myśl przeszła mi przez głowę po obejrzeniu paru prezentacji podróżników podczas zakończonego 3 marca gryfińskiego „Włóczykija”. Można bowiem w ciągu 2 lat autostopem pokonać 80 tys. km, czyli objechać dwukrotnie kulę ziemską, przeżyć 2 miesiące na Madagaskarze bez pieniędzy, mając jako ekwipunek niewielką „dziadówkę” z supersamu, albo tak się przejąć nędzą w Etiopii, że odwiedzić ten kraj 15 razy.

Łukasz Supergan
Łukasz Supergan i jego partnerka Aleksandra Nikiel postanowili spenetrować azjatycki kontynent, korzystając tylko z naziemnych środków komunikacji, głównie z autostopu. Wyszła podróż niewyobrażalnie daleka i długa, bo Azja jest ogromna, gdy się chce zajrzeć w jej najciekawsze i najodleglejsze zakątki. Zaczęli od Turcji, wędrując po stronie południowej kontynentu, a wracali przez środkową Syberię. W sumie zwiedzili 24 kraje, w tym: Syrię, Irak, Iran, Afganistan, Pakistan, Indie, Nepal, Tajlandię, Kambodżę, Wietnam, Chiny, Rosję. Oczywiście trzeba było nieraz zawracać, krążyć, czekać ze względu na niesprzyjające warunki: powodzie, mrozy, konflikty zbrojne itp. Na takie Chiny czy Indie trzeba poświęcić kilka miesięcy. Albo gdy się chce poznać smak Himalajów, to też niezbędne są odpowiednie przygotowania. Dla zwykłego człowieka taka wyprawa to coś niewyobrażalnego. Gdy się np. pomyśli o zwykłych formalnościach, wizach, potem plan podróży, znajomość języka, zmienność klimatu od tropiku po syberyjskie mrozy. Jak wyznał Supergan, to była jego podróż życia i marzenie, które zrealizował. Obserwacji i przemyśleń było tyle, że trudno w głowie poukładać. Podróżnicy zetknęli się w większości z obcymi dla nas kulturami, innymi obyczajami, religiami, zupełnie inną mentalnością. Ogólnie konkluzja jest taka, że bardzo mało wiemy o świecie, a wyrobione stereotypy nijak się mają do rzeczywistości.

Arkadiusz Milcarz
Jaja na Madagaskarze
Gdy ci podróżnicy bardzo serio przyłożyli się do azjatyckiej eskapady, to Arkadiusz Milcarz, przypominający trochę sylwetką i sposobem bycia filmowego Rambo, postanowił pomieszkać trochę na Madagaskarze nie jako „wypasiony” biały turysta, lecz parias. Milcarz to w światku podróżników znana postać. Celuje w ekstremalne doznania. Tym razem los dla niego był szczególnie łaskawy, bo w czasie samolotowej podróży zaginął mu plecak z całym dobytkiem i wylądował na Madagaskarze w koszulce z krótkim rękawkiem, długich spodniach, saszetką z niewielką ilością dolarów, aparatem fotograficznym i małą kamerką. Miał też zwykłą torbę z materiału, jaką dają nieraz dla reklamy w supersamach. To wszystko. Bagaż odnalazł się, ale dopiero po przylocie do Europy. Gdy jeszcze nie zdążył się dobrze rozejrzeć, ukradziono mu aparat fotograficzny. Tak więc nasz Rambo już na wstępie miał podwyższoną adrenalinę, ale przecież wtedy był w swoim żywiole! Jego prezentacja na „Włóczykiju” była niezwykła, bo postanowił pokazać Madagaskar na wesoło, wyłapując śmieszne, kontrastowe sytuacje. Np. co nas dziwi i śmieszy oraz z czego śmiali się tubylcy. Nie sposób opisać setek zdarzeń, z którymi się spotkał. Gdy dotarł do odległej wioski na dzikiej prowincji, dzieci miały uciechę i w kościele wszyscy pokazywali go sobie palcami, pokładając się ze śmiechu na widok białego dziwoląga. Z kolei gdy witał się z maluchami, one z przerażeniem cofały swoje czarne rączki, widząc białą dłoń. Nie chcąc być intruzem i darmozjadem, chciał popracować, aby zarobić na placek, batata czy banana. Wzbudził tym niebywałą sensację, bo mężczyźni tam nie hańbili się pracą, a już biały mężczyzna, gdy wziął się do sadzenia ryżu, to tak jakby u nas Murzyn opalał się w solarium. Cała wioska rechotała ze śmiechu. On to wszystko przyjmował z pokorą i uśmiechem, więc niebawem był maskotką we wsi, a na dyskotece nawet miał zaszczyt zatańczyć z najstarszym dziadkiem. Pytany ile wydał pieniędzy (oprócz przelotów) na podróż, Milcarz odparł, że wziął 40 dolarów i większość zaoszczędził. Z osobistych rzeczy, które najbardziej mu się przydały, to była wspomniana koszulka, w której chodził cały czas i wyprał dopiero w Polsce oraz baldachim-moskitiera, bez którego nie sposób zasnąć. Furorę zrobiła latarka czołówka, bo na wieczornych dyskotekach włączał migającą opcję. Nasz rodak Polski nie zhańbił, bo wykazał się pracowitością, a po chwilowej niemocy spowodowanej wypiciem znacznej ilości wstrętnego bimbru, dużo szybciej doszedł do siebie niż miejscowi supermeni.
Gwoli przypomnienia należy dodać, że gdyby nie II wojna światowa, to być może Madagaskar byłby polską kolonią, bo nasz kraj, mając mocarstwowe ambicje, dogadywał się z Francją, czy nie pohandlować Madagaskarem, będącym jej kolonią. Francuzi nie radzili tam sobie i chcieli się pozbyć kłopotliwej zdobyczy. Madagaskar jest całkowicie niepodległy od 1960 roku. To ogromna wyspa, prawie dwukrotnie obszarowo większa od Polski, lecz o trzykrotnie mniejszej liczbie ludności. Polakom najbardziej kojarzy się ze słowami piosenki: „Madagaskar – Afryka czarna, skwarna, Afryka na pół dzika”.

Stanisław Kotlarczyk
Oczy dla Etiopii
Inna prezentacja skłaniała do zadumy, budząc jednocześnie niebywały podziw. Historię tę znał turysta-kabareciarz Arkadiusz Milcarz i powiedział: „Ja tu jestem pionkiem. Przed tym gościem czapki z głów! To jest mocarz!”. Nie przesadził. W wielkim skrócie wygląda to tak. Stanisław Kotlarczyk wraz z żoną Bożeną kilkanaście lat temu wybrali się do Etiopii w celach turystycznych. Gdy zobaczyli ten piękny kraj i zarazem bezkresną biedę, nie mogli się z tym pogodzić. Postanowili działać. Pan Stanisław - aż trudno to pojąć - już 15 razy odwiedził od tego czasu Etiopię, organizując pomoc. Najgłośniejsza akcja, o której słychać było w kraju, to zorganizowanie ekipy medycznej, która zajęła się operacjami oczu. Jaglica i zaćma robią spustoszenie wśród biedoty, pozbawionej opieki społecznej. Tam, kto nie ma pieniędzy, nie leczy się. Kotlarczyk odszukał Etiopkę – lekarkę, która studiowała w Polsce i przekonał ją do swej misji. Chętnie się podjęła, pracując z niezwykłym poświęceniem w nieprzeciętnie prymitywnych warunkach. Wykonano już ponad 500 operacji. Filmy i zdjęcia są przejmujące, nieraz bardzo drastyczne i trudno było na nie patrzeć. Ludzie, dowiedziawszy się o szansie odzyskania wzroku, szli pod opieką najbliższych po bezdrożach nawet po 150 km. Wielu nie zostało przyjętych i znieśli to bez szemrania, z pokorą. Kotlarczykowie znaleźli wiele osób, które wsparły ich misję i przygotowują się do kolejnej akcji pomocowej. Jedyną nagrodą jest niebywała radość ludzi, którzy odzyskują wzrok.
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska