Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 24 z dnia 11.06.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Nie żyje właściciel Apeximu
Przetargi na śmieci - jedni już, inni nie
W podstawówkach tąpnęło
Okaleczanie tożsamości
Strażacy nie są winni
Drzewa są bardzo ważne
Najlepszy studencki teatr w Polsce
Świetna pogoda i różnorodna rozrywka
Po 15 latach sztafeta dotarła do Azji
Jedenasta Zuzia
Sport

Okaleczanie tożsamości

Nieczęsto w „Gazecie Chojeńskiej” piszemy o warszawskich politykach, ale tym razem chodzi o sprawy bezpośrednio dotykające naszej lokalnej codzienności. 19 maja podczas wizyty w Gryfinie szef PiS Jarosław Kaczyński wypowiedział słowa, które jakoś przeszły bez echa. Spieszę więc liderowi PiS-u z odsieczą.
Kaczyński powiedział w Gryfinie m.in.: „Jak ktoś robi uroczystości ze względu na jakiegoś noblistę niemieckiego, który się tu urodził, to my z tym noblistą nie mamy nic wspólnego! Trzeba mieć własnych noblistów, trzeba przebudować polską naukę. Nie ma się co utożsamiać z czymś, co z Polską i polskością nic wspólnego nie ma”.

Od dawna wiadomo, że warszawscy politycy nie mają pojęcia, co się dzieje na pograniczu. Jarosław Kaczyński dowiódł, że PiS nadal dzierży palmę pierwszeństwa w tej ignorancji. Niestety, ignorancja ta obejmuje też historię Polski i jej współczesność.


To nas wzmacnia, a nie osłabia
Tysiące polskich mieszkańców Szczecina, Wrocławia, Gorzowa, Chojny, Gryfina, Dębna, Mieszkowic itd., poznając niemiecką historię swych miast i ludzi kiedyś tu żyjących, nie tylko nie ponoszą uszczerbku na swej tożsamości narodowej, ale wręcz przeciwnie: wzmacniają ją, głębiej zakorzeniając się w swoim miejscu. Wzmacniając swój patriotyzm lokalny, wzmacniamy tym samym nasz polski patriotyzm, bo bez tego lokalnego stałby się on kolosem na glinianych nogach. Poznajemy zresztą nie tylko niemieckie dzieje tych ziem, ale również piastowskie (bardzo krótkie), a także pomorskie (słowiańskie, choć wcale nie znaczy, że polskie), a także szwedzkie, duńskie, francuskie, bo dziejowy walec doświadczał nasz region bardzo międzynarodowo. Słuchamy również i spisujemy opowieści naszych dziadków i rodziców, którzy trafili tu ze wschodu. Taka barwna i wielokulturowa mozaika może tylko uatrakcyjnić mieszkańcom ich region, a nie obrzydzić. Czyniąc bardziej swoją kilkusetletnią historię tych ziem, czynimy je bardziej naszymi, co jest jak najbardziej pożądane dla regionu, dla Polski, dla nas. Tę „nie naszą” historię poznajemy nie zamiast, lecz oprócz historii Polski. Staje się ona coraz bardziej naszą - polską w tym sensie, że dotyczy miejsc zamieszkanych dziś przez Polaków. Wycinanie 800 lat dziejów jest niezwykle szkodliwe i pamiętamy to z czasów komunizmu. Jednym z fatalnych skutków jest to, że mnóstwo Polaków nie zna historii swej miejscowości i kraju. Widać to najwyraźniej w tych miastach wschodniej Polski, w których przed wojną większość mieszkańców stanowili obywatele żydowskiego pochodzenia, ale mimo to mało kto z obecnie tam żyjących ma o tym zielone pojęcie.


Co polskie - ponad wszystko?
„My z niemieckim noblistą nie mamy nic wspólnego” - uważa Kaczyński. Czemu tak mu zależy na zamknięciu nas w jakimś wyimaginowanym polskim zaścianku? Czemu mamy nie mieć nic wspólnego z uniwersalną humanistyczną spuścizną takich niemieckich noblistów, jak np. Schweitzer, Einstein, Röntgen, Heisenberg, Robert Koch, Thomas Mann, Hesse, Böll czy Willy Brandt? Czy gdańszczanie bardzo grzeszą, gdy dumni są z Güntera Grassa, który swą twórczością tyle zrobił dla zbliżenia Niemców i Polaków? W naszym powiecie chyba noblistów nie mieliśmy, ale bardzo bliski literackiego Nobla był mieszkający niegdyś w Zielinie (gm. Mieszkowice) Gottfried Benn, uznawany za jednego z największych poetów niemieckich i europejskich. Czy pamiętanie o nim, uzupełnione znajomością jego wierszy, zagraża naszemu patriotyzmowi? W Chojnie i Trzcińsku upowszechniamy nieznane fakty z biografii Paula Tillicha, bo prawie nikt nie miał dotąd pojęcia, że mieszkał tu ten jeden z największych światowych filozofów i teologów protestanckich, mentor Martina Luthera Kinga. Był w III Rzeszy pierwszym niemieckim profesorem nieżydowskiego pochodzenia, który za swe poglądy stracił pracę na uniwersytecie. Czcimy (nawet w polskich kościołach katolickich!) związanego ze Szczecinem i regionem pastora Dietricha Bonhoeffera - wielkiego myśliciela i humanistę, którego biografia jest przykładem, że nawet w skrajnie totalitarnym ustroju można dawać świadectwo prawdzie (zamordowali go za to hitlerowcy w 1945 roku). Pamiętamy też o mieszkającym niegdyś w Chełmie Dolnym (gm. Trzcińsko) generale Henningu von Tresckowie, który przypłacił życiem udział w zamachu na Hitlera. W Barlinku pamiętają o urodzonym tam Emanuelu Laskerze - szachowym mistrzu świata, który był nie tylko Niemcem, ale i Żydem (ciekawe, czy to dla Kaczyńskiego lepiej, czy gorzej). W Barlinku się tym nie przejmują i od lat organizują Międzynarodowy Festiwal Szachowy Pamięci Emanuela Laskera, a miejscowy klub szachowy nosi nazwę Lasker. Jeden z internautów tak sparodiował słowa Kaczyńskiego: „Przecież Lasker nie grał w szachy po polsku! To my już nie mamy swoich szachistów?”.


Historia Polski do kosza
Sztywne stosowanie etnicznych kryteriów w kraju z taką historią jak Polska, jest nieroztropne i bezsensowne. Tym bardziej, gdy próbuje się stosować je w nauce i kulturze (czy jako Polakowi nie wolno mi bardziej cenić muzyki Niemca Bacha niż Polaka Moniuszki, a wierszy Goethego bardziej niż Konopnickiej?). Jeszcze mniej sensowne jest to na pograniczu. Ksenofobia i nacjonalizm przekreślają tysiącletnią polską tradycję, której rdzeniem była wielokulturowość i wieloetniczność, i to już od zarania naszej państwowości. Wystarczy przypomnieć liczne małżeństwa piastowskich królów z Niemkami, sprowadzanie osadników z zachodu, zakładanie miast na prawie magdeburskim. Potem miliony Żydów, Litwinów, Niemców, Ukraińców, Białorusinów, Łemków, Bojków, Hucułów, Tatarów, Ormian, Karaimów, Kaszubów itd., którzy współtworzyli polskie państwo i polską kulturę.

Skoro - jak twierdzi Kaczyński - „nie ma się co utożsamiać z czymś, co z Polską i polskością nic wspólnego nie ma”, to łatwiej jest zrozumieć, czemu polski katolicyzm ma się dziś tak marnie: bo papieżem przestał być Polak, a w dodatku po nim nastał Niemiec, który zresztą należał do Hitlerjugend. A teraz z kolei przyszedł jakiś Argentyńczyk. Polscy katolicy nie mają więc wyjścia: żeby nie rozsypała im się w pył tożsamość narodowa i religijna, to muszą gorąco modlić się o ponowny wybór Polaka na papieża. A że „katolicki” znaczy „powszechny”, a więc niezależny od narodowości? I że Jezus oraz jego matka nie byli Polakami, ale Żydami? To drobny szczegół.

Dogmatyczne stosowanie kryteriów narodowych bywa ryzykowne także w gospodarce, zwłaszcza w dobie globalizacji. Mówiąc o Elektrowni Dolna Odra, Kaczyński powiedział w Gryfinie, że ten region powinien mieć polską energię. Warto przypomnieć, że problemy Dolnej Odry zaczęły się, gdy odrzuciła propozycję zakupu przez hiszpański koncern Endesa i zamiast tego weszła do bardzo polskiego konsorcjum PGE (większość akcji ma Skarb Państwa), które wkrótce ogłosiło, że... zamierza ją likwidować. Z kolei Stocznia Szczecińska długo broniła się przed prywatyzacją, wspierana przez polityków, protestujących przeciw „wyprzedaży majątku narodowego”. Gdy sytuacja ekonomiczna zakładu stawała się coraz bardziej krytyczna, stoczniowcy zaczęli modlić się, by ktokolwiek w ogóle zechciał kupić ich firmę. Niestety, było już za późno.


Szkodliwe brednie
Ludzie powtarzający takie szkodliwe banialuki, jak prezes Kaczyński w Gryfinie, pokazują, że nie znają nie tylko pogranicza. Nie znają także Polski ani jej historii. To albo świadome kłamstwa, polityczny cynizm i wyrachowanie, albo głupota i ignorancja, albo szaleństwo. Albo wszystko to razem. Szef PiS-u bardzo lubi podkreślać swój patriotyzm i mówić o potrzebie jego wzmacniania. Ale w rzeczywistości takimi wypowiedziami przyczynia się do umacniania kalekiego patriotyzmu, kalekiej kultury, kalekiego narodu, kalekiego państwa. Bardzo zadowoleni z takich ksenofobicznych wypowiedzi są na pewno bezkarni młodzi naziści z Białegostoku, napadający i podpalający mieszkania obcokrajowców, a nawet mieszanych małżeństw.

Gryfiński przykład pokazuje, że dla PiS-u najlepiej byłoby, gdyby prezes Kaczyński odzywał się jak najrzadziej, przynajmniej na niektóre tematy. Opisywane tu sprawy to być może nie najważniejsze dziś polskie problemy, ale - jak wiadomo - ton robi muzykę, niezależnie ile słusznych nut jest w melodii. A ten ton brzmi odstraszająco i złowrogo.
Robert Ryss

Polemika: http://www.gazetachojenska.pl/gazeta.php?numer=13-33&temat=5
Odpowiedź autora: http://www.gazetachojenska.pl/gazeta.php?numer=13-35&temat=6
Powiązany tekst: http://www.gazetachojenska.pl/gazeta.php?numer=13-27&temat=7

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska