Śmieci jako źródło energii?
Idea bardzo słuszna i pożądana, rzeczywistość w naszym kraju jest jednak bardziej skomplikowana. I to zarówno w aspekcie prawnym, jak i mentalnym. Czy mamy świadomość wagi obecnych zmian w gospodarce odpadami? Chyba nie do końca, bo to dopiero początek długiej drogi, którą nasi północni sąsiedzi podążali kilka dekad. „Kiedyś w Szwecji większość odpadów składowaliśmy na wysypiskach. Obecnie odsetek ten wynosi mniej niż 1 procent”. Tak ambasador Szwecji w Warszawie Staffan Herrström wspomina problemy śmieciowe swojego kraju z ubiegłego wieku („Gazeta Wyborcza” z 3 lipca). A jak jest u nas? Zaledwie kilka procent odpadów segregujemy, reszta trafia na wysypisko!
Wojciech Byśkiniewicz, właściciel jednego z najnowocześniejszych zakładów utylizacji odpadów na świecie, prawdopodobnie nie będzie miał śmieci do przetwarzania, bo jak podaje w wywiadzie „Król śmieci przegrywa” („Gazeta Wyborcza - Duży Format” z 4 lipca), „podobno nie dostosowałem się do rynku”. Za 75 mln zł w 2011 r. otworzył nowoczesny zakład, zatrudnia 300 osób i uważa, że po 1 lipca będzie pierwszą ofiarą ustawy, ponieważ nie wygrał przetargów, nie ma śmieci do przetwarzania, a śmieci… znikają ze statystyk i są zakopywane w lasach!
W naszym regionie nie uniknęliśmy błędów, bo nie było wzorców. Ale dzisiaj jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji od samorządów, które nie wdrożyły systemu lub mają spore opóźnienia. Nasz system wymaga obecnie tylko zrozumienia idei, regulacji i… cierpliwości. Związek Gmin Dolnej Odry zmaga się, podobnie jak wszystkie inne związki i samorządy w naszym kraju, z problemem poprawnego i skutecznego wdrożenia systemu zagospodarowania odpadów komunalnych, zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, która weszła w życie 1 lipca. Przez 18 miesięcy przygotowywaliśmy się do wdrożenia nowych zasad, chociaż dzisiaj wydaje się, że w wielu przypadkach nic się nie zmieniło. Przyjeżdża śmieciarka, zabiera odpady komunalne i na tym koniec. Nie, to dopiero początek nowej jakości. Ilość odpadów posegregowanych „u źródła” i w instalacjach zdecyduje o poziomie uzyskiwanego recyklingu, zgodnie z dyrektywami unijnymi, a to w konsekwencji ma doprowadzić do obniżenia stawek za odpady komunalne.
Kilka lat temu na jednym ze spotkań z samorządowcami i szefami spółek komunalnych przedstawiciel firmy Bio-Węgiel prezentował najnowsze technologie produkcji energii, m.in. produkcji paliwa ze śmieci. Mówił o szwedzkim modelu zielonej gospodarki, sortowaniu odpadów, spalaniu i produkowaniu energii cieplnej i elektrycznej, a nawet odzyskiwaniu wodoru z dwutlenku węgla. Prezentował możliwości napędzania samochodu czy też ogrzewania domu „zieloną energią”. Dzisiaj spółka Bio-Węgiel inwestuje w Gabonie, bo polskie prawo jest zbyt skomplikowane dla tego typu inwestycji. Podobnie jak inwestorzy zainteresowani fotowoltaiką, czyli m.in. budową elektrowni słonecznych. Nie mogą rozpocząć planowanych inwestycji, bo parlament nie przyjął jeszcze ustawy o odnawialnych źródłach energii. A u sąsiadów za Odrą podobne inwestycje widać jak grzyby po deszczu.
Nie wszędzie nowe przepisy zadziałały. To jeden z widoków w centrum Chojny 14 lipca, czyli w dwa tygodnie po wejściu w życie ustawy
|