Hej Bieszczady!
Po bardzo trudnej, parogodzinnej przeprawie weszliśmy z rowerami i całym ekwipunkiem na rozległą polanę obok Moklika – jednego z bieszczadzkich szczytów. Widok był niesamowity, odczytany przez wszystkich jako nagroda za poniesiony trud. Po okrzykach euforii rozłożyliśmy się na trawie i wyciągnęliśmy kanapki, aby coś przekąsić. Nagle zza wzgórza zaczęły wyłaniać się jakieś stwory. To były galopujące wprost na nas konie. Kobiety w popłochu chwyciły rozłożone na trawie manatki i chciały uciekać do lasu. Jednak rumaki tuż przed nami zatrzymały się, wmieszały w naszą grupę i zaczęły sprawdzać, jakie mamy przekąski. Podzieliliśmy się kanapkami, a źrebaczki spróbowały nawet czekolady. Po minucie była taka komitywa, że jedną z pań konik pociągnął za włosy, sprawdzając, czy to nie nowa odmiana trawy.
|