Zabawmy się w demokrację
Burmistrz Chojny zachęca mieszkańców do współudziału w konstrukcji budżetu na 2014 rok. Na pozór oferta wygląda zachęcająco i ma sens, bo każdy niby w myśl pogłębionej demokracji może mieć wpływ na to, co się będzie w gminie robić. Na pozór, bo to tylko chwyt marketingowy – wiadomo, na jaki użytek stworzony. Przecież do tej pory każdy miał podobną możliwość kreowania budżetu. Są radni, mają dyżury i czekają jak kania na deszcz, aby ktoś przyszedł z jakąś sensowną propozycją. Oni są naszymi przedstawicielami i wręcz mają obowiązek takiego działania. Przecież budżet w ostatecznym rozrachunku zatwierdza Rada Miejska i dawanie przez burmistrza 500 tys. złotych to jest czek bez pokrycia, blankiet bez podpisu. Przecież takich blankietów burmistrz wypuścił już kilka. I co? Ano nic. Przypomnę chociażby obietnicę utworzenia muzeum. Była podobna procedura: odbyły się konsultacje i głosowanie (zdecydowanie na tak). Pytam po raz drugi: co z tego wynikło? Zupełnie nic.
Dla lepszego zobrazowania mechanizmu tej pogłębionej demokracji wyobraźmy sobie taką sytuację: 20 piłkarzy z Krzymowa podpisuje się pod wnioskiem, aby zasilić ich klub 50-tysięczną dotacją na przyszły rok. Są zgrani, zdyscyplinowani i przychodzą na głosowanie. Bez trudu ich inicjatywa przechodzi, bo przy nikłej frekwencji o to nietrudno. I co? Krzymów wraz ze sztandarowym radnym Skrzypkiem tę kasę otrzyma? Przecież burmistrzowi by ciśnienie skoczyło do 250 mm Hg albo i wyżej.
Propozycja tworzenia obywatelskiego budżetu to tylko zabawa w demokrację i w jakimś sensie edukacja obywatelska. Można się w to pobawić, ale to tylko zabawa.
Tadeusz Wójcik