Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 16 z dnia 21.04.2009

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Chojnę powinno być stać na muzeum regionalne!
Powiat rozliczony
Panie rządzą w Twinningu
Tam, gdzie pieprz rośnie (6)
Centrum zdaje egzamin
Sport

Tam, gdzie pieprz rośnie (6)

Jak omal głowy nie stracił
O dzikich krajobrazach i swoim strachu w Wietnamie opowiada Andrzej Kordylasiński z Cedyni

"Gazeta Chojeńska": - Czy spotkałeś jakieś egzotyczne dla nas zwierzęta oprócz słoni?
- Pod laotańską granicą od tubylców dowiedziałem się, że w dżungli pojawił się indochiński tygrys. Następnego dnia skoro świt chwyciłem aparat i wybrałem się na bez-krwawe łowy. Na początku najtrudniej było pozbyć się stada psów, które ruszyły ze mną z wioski. Taka była cisza, że myślałem, iż tygrys czai się w pobliżu. Nawet żadnego ptaszka nie mogłem sfotografować. Idę, idę, patrzę, a tu chata na palach...
- To zabezpieczenie przed wysoką wodą, jak w Amazonii?
- Nie, wiele plemion jeszcze tradycyjnie buduje domy na dwumetrowych palach jako zabezpieczenie przed dzikimi zwierzętami. To nic, że dziś już nie zagrażają, bo zostały przetrzebione. Do tej chaty schody takie dziwne, z pnia.. Wchodzę kilka stopni. Patrzę - drewniane narzędzia - cyk fotkę. Palenisko - cyk. Jeszcze jeden stopień, widzę maczetę: no i cyk. A tu w bar-łogu zaczyna się coś ruszać. Zamarłem. Sądziłem, że chata opuszczona. Pomyślałem: jak on mnie zobaczy, że naruszyłem mu mir domowy, to mi tą maczetą głowę utnie! Zdążyłem uciec.

Wchodząc do tej chaty, omal nie straciłem głowy
- To największy strach miałeś nie przed dzikim zwierzem, lecz ludem.
- Tak, bywały takie sytuacje. Wtedy może by się ów przebudzony tylko uśmiechnął, a może... Aparat jednak wydaje dźwięk, a ja wtedy słyszałem nawet bicie swego serca. Bałem się jeszcze np. przy przeprawie przez rzekę z kijami. Wrażenie też robi przejście w górach po ruchomych ratanowych mostach na linach. Ale to z czasem nawet polubiłem.
- A dzikie krajobrazy?
- Przepiękna zatoka Ha Long, gdzie wapienne skały wynurzały się ze szmaragdowej wody. Wpisana została przez UNESCO na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego. Podobnie jak wodospady, jaskinie, fragmenty dżungli. Ale już w innym miejscu, w zespole świątyń zwanym Pagodą Perfumową, gdzie można się dostać tylko łodzią, Wietnamczycy - moim zdaniem - zniszczyli otoczenie. Zrobili z tej pielgrzymkowej trasy targowisko.
- Wietnamczycy uchodzą za ludzi bardzo pracowitych i obrotnych. Z danych statystycznych wynika, że jest ich dużo, dwa razy więcej niż nas (ponad 80 mln) i to na takim samym terytorium jak Polska.
- Właśnie, i to zagęszczenie niestety widać. Każdy skrawek ziemi próbują zagospodarować. Nie tak jak w Chinach, ale... Trudno zatem o zupełnie naturalne krajobrazy. Nawet w górach w północnym Wietnamie widać, jak grzbiety górskie poprzecinane są tarasami z polami ryżowymi.
Bawół w kanale odchodzącym od Mekongu
- Czyli o dzikiego zwierza tam trudno. Głowę stracić można było przy wężach w spirytusie?
- Widząc białe myszki i olbrzymie pająki? Ale poważnie... Węża dusiciela miałem nawet na szyi. Na szczęście nigdzie nie spotkałem zwierząt, które bezpośrednio zagrażałyby mojemu życiu. Tylko oswojone mał-py próbowały mnie okraść.
- A ryby pangi chociaż widziałeś? To przecież, oprócz pieprzu, główny towar eksportowy Wietnamu.
- W delcie Mekongu są tam całe farmy. A rzeka tam tak brudna, że nie wsadzałem nawet ręki z łódki do wody. Raczej nie będę kupował już tej ryby u nas.
Rozm. Tadeusz Wójcik, fot. A. Kordylasiński

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska