Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 15-16 z dnia 11.04.2006

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Życzenia od gazety
Komisarz Zarzycki?
Trzcińsko Zdrój: wojewoda ostrzega, że powiadomi premiera
Gawęda o przyzwoitości
Teatr mroków duszy
II Wiosna Ludów nad Odrą
Festiwal Piosenki Angielskiej po raz trzynasty
Teatr, kabaret, koncerty
Piłka nożna

Gawęda o przyzwoitości

Jak zapowiadaliśmy w ostatnim numerze, dziś obszerniejsza relacja z pobytu w Szczecinie prof. Władysława Bartoszewskiego, który w czasie trzech wykładów w auli Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego przy ul. Krakowskiej przybliżał wizję świata i wartości kultywowanych przez pokolenie Jana Pawła II. Bartoszewski to postać szczególna - człowiek porównywalny wielkością i zasługami do zmarłego niedawno Jana Nowaka-Jeziorańskiego, niekwestionowany autorytet, symbol walki z nazizmem, komunistycznym totalitaryzmem, ale zarazem symbol autentycznego pojednania, zdroworozsądkowego myślenia, otwartości i odwagi w głoszeniu swoich poglądów. Prof. Bartoszewski to więzień Oświęcimia, uczestnik Powstania Warszawskiego, aktywny działacz "Żegoty" (Rady Pomocy Żydom w czasie okupacji), wieloletni więzień władz komunistycznych. W wolnej Polsce był senatorem, ambasadorem RP w Austrii, ministrem spraw zagranicznych. Uhonorowany wieloma najwyższymi odznaczeniami: m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia

Polski, Orderem Orła Białego, medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". Papież Jan Paweł II, przesyłając ciepłe i osobiste życzenia jubilatowi z okazji 80. urodzin, napisał: "Starał się Pan budować świat lepszy, oparty na prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności".

Co znaczy szczęście?
Gdyby ktoś znał tylko notkę biograficzną profesora, a nie czytał jego artykułów, książek, nie zetknął się z nim osobiście, to zapewne miałby przed oczyma obraz zgorzkniałego kombatanta, cierpiętnika użalającego się nad swym okrutnym losem, zmarnowaną młodością (gdy miał 32 lata, to już zaliczył 8 lat więzienia), a tymczasem jest to człowiek pogodny, tryskający humorem, spełniony. To nie jest poza. W. Bartoszewski taki był zawsze, a gdy wspominał liczne tragiczno-komiczne utarczki z "komuną", wszyscy trzymali się za brzuchy. Jest doskonałym gawędziarzem i chociaż organizatorzy zapraszali go z wykładem, to profesor od razu zastrzegł sobie, że on nie umie robić wykładów i będzie to gawęda o przyzwoitym wychowaniu. Wracając do tematu szczęścia i życiowego spełnienia, mówca podkreślił, że nawet gdy był młody i siedział w więzieniu z pospolitymi kryminalistami, to nie miał wrażenia, że jest nieszczęśliwy. W każdej sytuacji potrafił "wykuć" coś pozytywnego, optymistycznego. Był nastawiony do świata i ludzi pozytywnie. Opowiadał np., jak potrafił przekonać komendanta więzienia (w obozie dla internowanych), żeby więźniowie byli dobrze traktowani. Bartoszewski mówi do komendanta: "Strażnicy są bardzo ordynarni, a przecież w regulaminie nie jest napisane, że macie się po chamsku zachowywać". Komendant na to: "No tak, ale mamy instrukcję i tam jasno jest powiedziane, że nie możemy się z wami cackać". Bartoszewski: "Ja to rozumiem, ale przecież tu siedzą profesorowie, naukowcy, pisarze, dziennikarze i oni jak wyjdą, to wszystko opiszą. Czy chciałby pan, żeby pańskie dzieci kiedyś czytały, jak postępował ich tatuś? Umówmy się tak, że jak będzie inspekcja, to będziemy na was kablować, narzekać i wymyślać od najgorszych". To podziałało, bo komendant polecił przełożonym, żeby byli zawsze uprzejmi i grzeczni. Odtąd w obozie obowiązywał wersal.

Jak wychowywać?
Głównym tematem gawędy, w której uczestniczyłem, było pytanie "jak wychowywać dzisiaj, a jaki był model wychowawczy dla pokolenia Karola Wojtyły?". Profesor powiedział bez ogródek, że nie ma obecnie gotowej recepty i stwierdził, że jego pokolenie miało prostsze wybory. Odnosząc się do czasów okupacji, a potem represji w czasach stalinowskich, powiedział nawet: - Ja nie wybierałem drogi, bo za mnie już ktoś wybrał. Mogłem tylko być z nimi lub przeciwko nim. To był prosty wybór. Obecnie w wolnej Polsce jest eksplozja możliwości - stwierdził. - Młody człowiek nie zawsze umie korelować wolność z odpowiedzialnością. Często potrzebna jest busola, czyli autorytety. Oprócz autorytetów, na szczęście każdy człowiek ma wmontowaną swoją wewnętrzną busolę i z reguły wie, czy postępuje uczciwie.
Bartoszewski zaznaczył, że mając nieraz dylemat, jak postąpić, należy się zastanowić, czy warto. Udowodnił na prostym przykładzie, że to, co się opłaca, nie zawsze warto robić. Można byłoby to z powodzeniem odnieść do karierowiczów. Profesor powiedział: - Gdy złodziej wyrwie babci torebkę i policja go nie złapie, to się mu opłaca, bo ma łatwy zysk. Ale czy warto? Czy to jest czyn, o którym może opowiadać swoim dzieciom? Czy będzie miał spokojne sny?
Profesor bardzo dużą rolę w wychowaniu przypisuje rodzinie, a przede wszystkim dobremu przykładowi. Proste, czytelne przykłady są najważniejsze. Na zawsze zapamiętał maksymę swego ojca: "Synu, nie kłam! Gdy nie możesz powiedzieć prawdy, to nie mów nic". Dla niego największą nagrodą i zarazem dumą było to, gdy kiedyś syn podziękował mu, że nosi jego nazwisko. W. Bartoszewski dobitnie podkreślał, że zawsze, gdy się ma wątpliwości, jak postąpić, to trzeba spojrzeć, czy za ten czyn nie byłoby mi wstyd przed własnymi dziećmi.
Sędziwy już profesor (84 lata) powiedział z właściwym dla siebie poczuciem humoru: - Mam swój wiek i często mnie pytają, jak się czuję. Odpowiadam, że to żadna moja zasługa, iż długo żyję. To nie zależy od człowieka, ale jak się żyje głupio i byle jak, to już jest nasza wina.

Wybory
W swym wystąpieniu W. Bartoszewski kilkakrotnie odnosił się do trudnych wyborów życiowych. Zacytował istotny fragment homilii Ojca Świętego na Westerplatte o trudnych, nieraz z ludzkiego punktu widzenia beznadziejnych wyborach, które trzeba podejmować w imię wyższych celów, w imię ostatecznego zwycięstwa. Każdy człowiek ma swoje Westerplatte i nieraz musi wybrać drogę najtrudniejszą, drogę ofiary. Profesor zachęcał, żeby nie bać się tak rozumianego ryzyka, bo to jest jedyna droga podnoszenia sobie poprzeczki, sprostania wyzwaniom, sprawdzenia się. Podał dwa przykłady swych ostatnich wyborów, gdy musiał sprostać trudnym wyzwaniom. Gdy jego przyjaciel Tadeusz Mazowiecki został premierem, powierzył mu funkcję ambasadora w Austrii. Skrót rozmowy był taki: "Ależ Tadeusz, ja tego nie umiem!". Mazowiecki na to: "A co, myślisz, że ja umiem?".
Drugą propozycję nie do odrzucenia otrzymał Bartoszewski od prezydenta Wałęsy, by objąć funkcję ministra spraw zagranicznych. Skrót drugiej rozmowy: "Panie Władysławie, będzie pan szefem dyplomacji". B: "Ależ panie prezydencie, ja nie jestem politykiem, ja się nie nadaję". W: "To dobrze, bo ja nie potrzebuję polityka, tylko człowieka uczciwego i takiego, żeby mnie słuchał". B: "Panie prezydencie, może być pan pewien mojej lojalności, ale muszę kierować się swoim sumieniem". W: "Właśnie to powiedziałem".

Po dwugodzinnej gawędzie tryskający humorem Władysław Bartoszewski składał autografy na swoich książkach. Największym wzięciem cieszyło się drugie wydanie jego obszernych wspomnień "Warto być przyzwoitym".
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska