Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 38 z dnia 16.09.2008

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Różne języki, jedna Europa
Bunt w Trzcińsku
Zapomniane sanktuarium
Wspólny region
Nasz dom spalili... (3)
Sport

Zapomniane sanktuarium

Siekierki (przedwojenna nazwa Zäckerick) były kiedyś dużą nadodrzańską wsią. Według słów ks. proboszcza Bogdana Przybysza, który sprawdzał przedwojenne dokumenty, mieszkało tu ponad 1500 osób. Obecnie jest zameldowanych tylko 172. Pod koniec XVIII wieku wybudowano na wzgórzu okazały kościół ze strzelistą wieżą. W wyniku działań wojennych w 1945 roku został on poważnie uszkodzony i w stanie ruiny przetrwał do 1957r., kiedy to zadecydowano o jego rozbiórce aż do fundamentów. W 1982 r. ówczesny ordynariusz diecezji szczecińsko-kamieńskiej ks. bp Kazimierz Majdański wyraził wolę, aby na fundamentach dawnej świątyni wznieść nową - symbolizującą pojednanie polsko-niemieckie. Miało to być sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju. To bez wątpienia idea i dzieło ks. biskupa Majdańskiego, który w czasie wojny jako więzień Sachsenhausen i Dachau doznał wszystkich okropności zbrodniczego systemu totalitarnego. Pozwolenie na budowę uzyskano w 1984 roku i już w tym czasie czyniono starania, aby w nowy kościół tchnąć ducha Królowej Pokoju. Przywieziono ze Stoczka Warmińskiego obraz Matki Bożej, namalowany przez Elżbietę Werc-Czeczot, a następnie figurę koronowanej przez Ojca Świętego Matki Bożej Fatimskiej. Był to już początek diecezjalnej peregrynacji. Kamień węgielny wmurowano w 1988 r., a dwa lata później 6 maja odbyła się konsekracja sanktuarium.

To dopiero 18 lat temu i zarazem aż 18 lat. Na początku świątynia żyła, odwiedzali ją często turyści, podziwiając piękne położenie, widok z tarasu, stylowo urządzone wnętrze. Zaczęto też organizować pielgrzymki, odprawiano tutaj okolicznościowe nabożeństwa. Potem jak gdyby o sanktuarium zapomniano i tak jest do dziś. Obecny proboszcz Bogdan Przybysz mówi wprost: - To jest zapomniane sanktuarium, a szkoda, bo proszę spojrzeć, jaki tu piękny widok na nadodrzańskie rozlewiska, jaki spokój.
Rzeczywiście, miejsce jest szczególnie urokliwe, ale świątynia popada w ruinę. Stawiano ją w czasie dotkliwego kryzysu z materiałami budowlanymi, które były nie najlepszej jakości, a ponadto jest wiele elementów drewnianych, wymagających ciągłej konserwacji. Nowy proboszcz (przybył dopiero niespełna miesiąc temu z Polic) aż łapie się za głowę: - Proszę spojrzeć, to jest Mozambik! Tu dziura, tam się leje, tu deski spróchniałe, tam brakuje okna, ściana mokra, bo nie ma odwodnienia itd.
Obchodzimy wokół kościół, a ksiądz pokazuje wciąż nowe usterki: dziurawe rynny, poodrywane deski, źle położony dach, wymagające konserwacji stacje drogi krzyżowej, stertę kostki polbrukowej, która od lat czeka na ułożenie. - Od czego tu zacząć - pyta. - Dobrze, że mój poprzednik wymienił część dachu i tym samym uratował wnętrze, bo już lało się do środka - dodaje. Część dachu jest przeszklona i to dodatkowy kłopot, bo trudno wymieniać ciężkie, zbrojone szyby, gdyż potrzebny jest specjalny podnośnik. Nie wiadomo, czy pod ciężarem nie zawali się nadwątlona drewniana konstrukcja.

Prawie perełka
Księdzu poprawia się humor, gdy wchodzimy do środka świątyni. - Proszę popatrzeć, to prawie perełka. Mało jest tak ładnych współczesnych kościołów: gustowne malowidła, jasne wnętrze, ładne ławki. Są tu też prawdziwe dzieła sztuki. Wewnątrz nie potrzeba dużo pracy, żeby przywrócić sanktuarium należny mu blask. Trzeba byłoby odświeżyć ściany i zrobić drobną kosmetykę - stwierdza proboszcz.

Plebania-kurnik
Mina proboszczowi rzednie, gdy schodzimy na dół pod plebanię. Trudno to nazwać plebanią, bo pomieszczenie zostało przerobione z dawnej obórki z przylegającym do niej kurnikiem. - To rozpacz, co tu zastałem - mówi ksiądz. - Wilgoć, nieocieplone ściany i w dodatku rozstępujące się, bo dobudowywano jeden element. A ganek to chyba początek średniowiecza pamięta. Mój poprzednik powiedział mi na odchodne: "Będziesz miał ciężką zimę. Ja się kocami owijałem". Poprzedni proboszcz zaczął nawet ocieplać część budynku, bo w łazience woda zamarzała.

Ksiądz nie załamuje rąk. Liczy na wsparcie wiernych i innych życzliwych osób. - Nie mogę od ludzi wymagać, bo wiem, w jakiej są sytuacji. Tu nie ma biznesmenów. W całej parafii mieszka zaledwie 740 osób. Popadłem w skrajność, bo przyszedłem z największej parafii w naszej diecezji - z Polic, gdzie było 9 księży i 28 tys. parafian. To moje pierwsze probostwo - mówi. Gdy pytam, czy jest sens ustanawiać tak małe liczebnie i biedne jednostki administracyjne, kapłan nie odpowiada, lecz kontynuuje dawną myśl: - Tutaj ludzie głównie utrzymują się z rent i niskich emerytur rolniczych. Około 200 młodych osób siedzi w Anglii czy Norwegii, więc co ja mam wymagać? Na mszę do Siekierek przychodzi około 20 osób. Mam w parafii 4 kościoły i każda wieś chce dbać o swój, a przecież nie powiem im, żeby tamte zostawili i ten wspomagali.
- Czy zwracał się ksiądz o pomoc do gminy?
- Dopiero tu przyszedłem i zacząłem się rozglądać. Byłem w gminie i spotkałem się z dużą życzliwością, ale wiem, że nie mogę liczyć na bezpośrednie wsparcie, bo ten kościół nie jest zabytkiem i samorząd nie może finansować remontu takich obiektów.
- Może dogadacie się z władzami, by wspólnie zorganizować np. dożynki, festyn, loterię, zabawę dochodową?
- Już nad tym myślałem. Może ktoś mi wykona ładne pamiątkowe cegiełki z wizerunkiem sanktuarium i zacznę je rozprowadzać wśród zamożniejszych ludzi? - myśli głośno nowy proboszcz.
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik

Modlitwa o pokój
W ostatnich dniach doświadczyliśmy tego, jak kruchy jest pokój i jak wielkie jest niebezpieczeństwo wojny - dlatego serdecznie zapraszam do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju na uroczystości odpustowe 21 września. O godz. 14.30 różaniec, a o 15. podczas mszy św. będziemy się modlić do Boga o dar pokoju w naszych sercach, rodzinach i na całym świecie.
ks. proboszcz Bogdan Przybysz

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska