Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 47 z dnia 22.11.2005

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Bez moralnego szantażu!
Zanim utoniemy w śmieciach
Dzień Żałoby w Glinnej
Jubileusz niezwykłej placówki
Nie mamy czego się wstydzić
Robimy to, co zawsze
Królowa Śniegu w Schwedt
Sport

Nie mamy czego się wstydzić

Rozmowa z Józefem Winnikiem - dyrektorem Przedsiębiorstwa Handlowo-Usługowego i Produkcyjnego "Sady" w Trzcińsku Zdroju. Jest to spółka z o. o. powstała w 1993 roku na bazie byłego kombinatu KPGO. Gospodaruje na dzierżawionym od Agencji Nieruchomości Rolnych 370-hektarowym areale, z czego 140 ha zajmują słynne sady, a na pozostałych 230 ha uprawiane są zboża i rzepak.

"Gazeta Chojeńska": - Lubi Pan owoce?
Józef Winnik: - Lubię. Jak nie widzę, to nie jem, lecz gdy popatrzę - nabieram ochoty.
- W tym roku spotkało was spore wyróżnienie, bo zajęliście w województwie II miejsce w konkursie Agroligi 2005, organizowanym od kilkunastu lat głównie przez rolniczy miesięcznik "AgroBazar" oraz ośrodki doradztwa rolniczego. Co komisja bierze pod uwagę, gdy przyjeżdża na ocenę?
- To jest już trzecie nasze wyróżnienie w tym konkursie, bo w 1998 r. zajęliśmy III miejsce, a w 2002 drugie. Komisja patrzy na całokształt naszych działań, a w szczególności na postęp, wprowadzane ulepszenia, nowe inwestycje itp. Należy zaznaczyć, że są to ludzie z zewnątrz, czyli innego województwa, bo taka jest formuła konkursu.
- Czy te wyróżnienia przekładają się w jakiś sposób na wasz sukces ekonomiczny?
- Zapewne w jakiejś mierze tak, bo ktoś nas dostrzega, pokazujemy, że coś robimy, zdobywamy renomę. Naszą podstawową produkcją jest sadownictwo. Mamy certyfikat zintegrowanej produkcji. W naszym interesie jest to, żeby produkować owoce w miarę zdrowe. Wprowadzamy odmiany odporne na choroby, żeby zmniejszać ilość środków ochrony roślin. Robimy badania, aby ograniczyć do niezbędnego minimum stosowanie nawozów. Dbając o jakość owoców, przestrzegamy wszelkich rygorów wymaganych do uzyskania certyfikatu. Np. nie ma problemu z tym, żeby ustalić, kto daną partię jabłek zbierał czy sortował. To mobilizuje ludzi do solidnej pracy i zarazem czyni ich odpowiedzialnymi za powierzone zadanie. Mówiąc o postępie i ulepszeniach, należałoby wspomnieć o wprowadzaniu tzw. komór kontrolowanych (chłodni), znacznie wydłużających okres przechowywania owoców dobrej jakości.
- Czym taka chłodnia różni się od zwykłej przechowalni?
- To jest pomieszczenie szczelnie zamknięte, zaizolowane specjalną gazoodporną pianką. Utrzymywana jest optymalna temperatura nieco powyżej zera i odpowiednia wilgotność. Zamierzony efekt, czyli prawie beztlenowe środowisko, zapewniają rozłożone worki wapna hydratyzowanego. Wapno ma swoistą właściwość: wiąże (wyłapuje) tlen. (W komorze, którą sprawdzaliśmy, było tylko 7 proc. tlenu i 1,5 proc. dwutlenku węgla - przyp. tw) Komory są monitorowane. Otwieramy je dopiero po wyczerpaniu zapasów ze zwykłych chłodni. W sumie możemy w 10 chłodniach pomieścić 1000 ton owoców, w tym 400 ton w kontrolowanych. Schowaliśmy tam 300 ton, bo w tym roku plon był mniejszy i taka ilość jest wystarczająca.
- Ile ogółem zebraliście w tym roku?
- Około 1500 ton z sadu jabłoniowego, co daje średnio 15 t na hektar. Rok ubiegły był dużo lepszy, bo zebraliśmy przeciętnie po 28 ton, a więc ponad 40 proc. więcej. Dobrze owocowały śliwy i o dziwo grusze, natomiast wiśnie i czereśnie przemarzły w pąkach i zebraliśmy mniej niż połowę przeciętnego plonu.
- Był duży przymrozek wiosną.
- Nie przymrozek, tylko silny mróz, bo zanotowaliśmy dokładnie minus 7,7 st. , a potem przez kolejne noce po 5 i 4 st. Wtedy niektóre gatunki drzew już miały pąki prawie rozwinięte.
- Ile kwiatów musi być zapylonych, żeby uzyskać dobry plon?
- Wystarczy, gdy przetrwa 10-15 proc. zawiązków.
- Czy ten areał, który przeznaczyliście pod sad, jest wystarczający?
- W zasadzie tak. Ciągle (za przyzwoleniem agencji) robimy nowe nasadzenia, karczując stare drzewa. Usuwamy odmiany mniej atrakcyjne dla konsumentów. Mamy już 17 ha nowych nasadzeń.
- Dlaczego za przyzwoleniem agencji?
- Bo to jest dzierżawa. Dopiero obecnie chcemy wykupić 50 ha ziemi na własność.
- Dlaczego dopiero teraz?
- To nie takie proste. Przez 12 lat działalności bardzo dużo inwestowaliśmy. Kupiliśmy cały sprzęt i wszystkie urządzenia, a w międzyczasie już ten przestarzały sprzęt trzeba było wymienić. To bardzo droga maszyneria. Np. agregat do chłodni (mamy ich 6) to wydatek rzędu 50-60 tys. zł. Ciągniki, ładowacze, opryskiwacze, sztaplarki, sortowniki itp. - to wszystko kosztuje. Bardzo dużo zainwestowaliśmy w tym roku. Realizujemy program (z dopłat unijnych) zaakceptowany przez Agencję Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa za 500 tys. zł. Połowę mają nam zwrócić. Zakupiliśmy nowoczesny, belgijski kombajn zbożowy za ponad 400 tys. zł i szereg innych maszyn. Bez przerwy coś zmieniamy i ulepszamy, żeby nadążyć za najlepszymi.
Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik
Ciąg dalszy za tydzień

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska