Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 3 z dnia 17.01.2006

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Graliśmy w Orkiestrze
Milczały 60 lat
Powstaje polsko-niemiecka książka kucharska
Anielski festiwal
Mateusz u Dziekanowskiego
Zarząd Odry spotkał się ze sobą

Milczały 60 lat

We wtorek 24 stycznia o godz. 19 w Centrum Kultury w Chojnie odbędzie się projekcja bardzo interesującego i poruszającego dokumentalnego filmu pt. "Kraj mojej matki". Nakręcony został w ubiegłym roku. Pokaz połączony będzie ze spotkaniem z autorem filmu - Michałem Majerskim. Wstęp wolny.

- Nie wszystkie niemieckie kobiety z przejętego przez Polskę Pomorza zostały wysiedlone po wojnie do Niemiec. Te, które nie chciały opuścić swoich domów i gospodarstw, musiały liczyć się z trudnościami i szykanami ze strony nowych, polskich sąsiadów, którzy przesiedlili się na Pomorze ze Wschodu - mówi autor. - 60 lat po wojnie te, które jeszcze zostały przy życiu, po raz pierwszy odważyły się opowiedzieć przed kamerą o tym, co zmieniła wojna w ich osobistym życiu i ich otoczeniu, a także jej konsekwencjach, które są odczuwalne aż do dzisiaj. Mówią o sprawach, które w stosunkach polsko-niemieckich nadal są trudne lub stanowią tabu. Film ten to oral history (historia przekazywana ustnie - red.) i odkrycie nieznanej karty w dziejach Pomorza, ale także refleksja na temat jego przyszłości i zmian społecznych w Polsce i Niemczech.

Z reguły zaraz po wojnie wyszły za mąż za Polaków. Motywy były różne. - Wtedy trwała pogoń za kobietami. Więc pomyślałam, że lepiej mieć jednego mężczyznę niż dziesięciu - opowiada jedna z bohaterek, przypominając powszechne gwałty na niemieckich kobietach po wejściu w 1945 roku Armii Czerwonej.
- To nie było takie proste z tą miłością. On nie umiał po niemiecku, a ja po polsku. Byłyśmy szczęśliwie, że miałyśmy na początku jakieś oparcie. Musiałyśmy przyjąć polskie obywatelstwo, bo inaczej nie mogłybyśmy wziąć ślubu. A potem żyliśmy razem, każdy miał tu swoją pracę na wsi i inni nic do nas nie mieli. Ale na początku nie było łatwo.

Mówią płynnie po polsku i nawet po tylu latach wielu sąsiadów nie ma pojęcia, że to Niemki. Ale nie zapomniały też swego ojczystego języka. I w nim wypowiadają się przed kamerą. To chyba dzięki temu są takie szczere i otwarte. Przez ponad pół wieku z nikim przedtem nie rozmawiały o tych sprawach.
- Rosjanie napadali na wsie. Wtedy było dużo gwałtów. Kobiety niemieckie chowały się w stodołach. Ale ponieważ wszędzie biegały dzieci, to wiedzieli, że muszą być tu także kobiety. I szukali tak długo, póki nie znaleźli. Wbijali widły w słomę, dopóki któraś nie krzyknęła. Wyciągali ją i gwałcili na naszych oczach. Między innymi moją matkę.
Inna kobieta opowiada: - Jak tu przyszli Rosjanie, to gwałty były straszne. Ojciec zawsze mnie brał do łodzi i wypływałam z nim na jezioro. Matka była wtedy spokojna. I jak zatykała na górze białą flagę, to mogliśmy wracać. Gdy flagi nie było, to musiałam zostać w łodzi przez całą noc, bo to znaczyło, że są Rosjanie. Nocami było w łodzi zimno, ale trzeba było wytrzymać, nie było innego wyjścia.

- Matkę nam zabrali na bryczkę. Miałam jeszcze młodszego trzyletniego brata. Biegł za nią i krzyczał za mamą, ale uderzyli go z całej siły batem. Bryczka odjechała i nie wiedzieliśmy, czy matka wróci, czy nie. Po 14 dniach wróciła i opowiedziała nam, że była w koszarach.
- W 1947 roku urodziłam córkę. Zostałam zgwałcona. Winni temu byli Niemcy, bo mnie wydali. Powiedzieli, że tam jest jeszcze młoda dziewczyna. Nie wiedzieli już, jak mają tym Ruskim dogodzić. Matka nie chciała się zgodzić, ale ten Ruski pokazał na ojca, matkę, siostrę, drugą siostrę z dzieckiem - jeżeli się nie zgodzę, to wystrzelają wszystkich. Miałam przed oczami tylko matkę i to małe dziecko. Ona żyje teraz w Hamburgu. No i poszłam... Na początku lekarz powiedział, żeby przerwać ciążę: "Ty jesteś młoda, mężczyźni są na wojnie, a kobiety gwałcone. Nie musisz się tego wstydzić". Odpowiedziałam mu tylko, że jeśli nie będę mogła mieć po tym dzieci, to nie chcę przerwać. Siostra mi powiedziała, że ona wychowa to dziecko. I tak było, dotrzymała słowa.
- Postanowiliśmy dostać się po ciemku do dworca i uciec pociągiem. Ostatni jechał w kierunku Berlina i wsiedliśmy do niego. Za pół godziny mama zaczęła rodzić i musieliśmy wysiąść do szpitala. Urodziła, a następnego dnia usunęli nas na ulicę, zdanych tylko na siebie. Potem szliśmy przez most i wtedy matka powiedziała nam, żeby zamknąć oczy, bo mamy skoczyć do rzeki. Oczywiście zaczęliśmy krzyczeć, nie chcieliśmy tego.
- Czy ta wojna była potrzebna? - z goryczą i ocierając łzy pyta jedna z kobiet. - Nie mieliśmy tu miejsca? Mieliśmy wystarczająco! Ta wojna nie miała sensu. To ten Adolf zaczął ze swoimi bonzami. To kosztowało wiele ludzkich istnień. Prawie żaden z tych z mojego rocznika, którzy się tu ze mną w kościele konfirmowali, nie wrócił z wojny.
- Jeśli się tu żyje, to trzeba się do wielu rzeczy przyzwyczaić i z tym pogodzić. Zauważyłam, że ci Polacy, którzy bardzo przez Niemców wycierpieli, często są o wiele lepsi niż ci, którzy w ogóle nie cierpieli - mówi jedna z kobiet. - Jak tam pojadę do Niemiec, to nie jestem Niemką, a tu nie jestem Polką. Nie wiem właściwie, kim jestem. Jestem po prostu człowiekiem - mówi siwa jak gołąb babuleńka.
- Teraz Niemcy przyjeżdżają i biorą sobie polskie dziewczyny na żony. Budują tu albo kupują dom. Teraz jest wszystko wymieszane, bo Niemcy tu przyjeżdżają, a Polacy tam jadą do pracy. Moim zdaniem nie jest to złe. Pytanie jest tylko o czystość krwi. Ale czy musi być jedna czysta rasa? A komu to potrzebne? - uśmiecha się staruszka.

Michał Majerski urodził się w 1948 roku w Polanicy Zdroju. Pod koniec lat 70. ukończył wydział operatorski w renomowanej PWSFTviT w Łodzi. Pomorzem zajmuje się od ponad 10 lat. Zrealizował wiele filmów dla niemieckiej i polskiej telewizji. Mieszka w Berlinie i Szczecinie. "Kraj mojej matki" dostał nagrodę specjalną na ubiegłorocznym Lubuskim Lecie Filmowym Łagów 2005 za najlepszy niemiecki film dokumentalny (wyświetlany wówczas pod tytułem "Kiedyś byłam Niemką"). 30 grudnia emitowała go regionalna TVP 3.

Głównymi organizatorami pokazu w Chojnie są: Niemiecko-Polskie Towarzystwo w Brandenburgii i Europahaus Angermünde w ramach projektu "Po śladach - stara, nowa, obca mała ojczyzna". Ten film naprawdę warto zobaczyć! Nazajutrz o godz. 19 zostanie wyświetlony we Freie Schule Angermünde.
Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska