Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 5 z dnia 31.01.2006

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Śnieg na dachu
Ludzie wśród ludzi
Dookoła Europy
Mieszkowice i Wriezen znów wspólnie
Tolerancja - Tolerance - Tolerantie
Symbol cierpienia i nadziei
O co chodzi?
Raj dla rowerzystów
Podwójny jubileusz Odry Chojna

Dookoła Europy

Przed tygodniem zamieściliśmy rozmowę z Jerzym Chrabeckim - osobą niezwykłą, potrafiącą przełamywać bariery dla wielu ludzi nieosiągalne. Niezwykłość dokonań naszego rozmówcy jest spotęgowana tym, że robi to z osobami dotkniętymi niepełnosprawnością umysłową. Dziś dalsza część rozmowy, poświęcona najbardziej spektakularnemu przedsięwzięciu J. Chrabeckiego, czyli słynnej sztafecie dookoła Europy. Przypomnijmy, że rozpoczął on bieg sztafetowy w 1999 roku, wyruszając z Wiednia (przez m.in. nasze tereny: Mieszkowice, Rynicę, Gryfino do Templina w Niemczech), a w ub. roku w siódmej już edycji z Suceawy w Rumunii dotarł do Olsztyna. W tym roku czeka go szczególne wyzwanie, bo zaplanował dotrzeć do najdalej wysuniętego skrawka Europy, za krąg polarny do Przylądka Północnego. Dotychczas byli w 13 krajach (w Polsce aż pięciokrotnie), a niesamowity zaszczyt spotkał ich podczas czwartej sztafety (8 maja 2002 r.), kiedy na prywatnej audiencji w Watykanie przyjął ich Ojciec Święty Jan Paweł II. Ten fakt świadczy o tym, że dla Jerzego Chrabeckiego nie ma spraw niemożliwych, a gdy biegnie jego sztafeta, to otwierają się wszystkie bramy świata - łącznie ze spiżową.

"Gazeta Chojeńska": - Dla mnie jest rzeczą niewyobrażalną, jak zrealizować takie przedsięwzięcie z osobami niepełnosprawnymi. Przyznam, że gdybym z ekipą ludzi sprawnych, zdrowych chciał się wybrać w taką podróż, to przez miesiąc nie mógłbym spać z wrażenia. Nie boi się Pan, że coś nie wyjdzie, ktoś zachoruje, samochód się zepsuje czy będą problemy na granicy?
Jerzy Chrabecki: - Jak dotychczas nie mieliśmy większych problemów. Raz tylko zepsuł się samochód, ale szybko udało się naprawić. Na początku miałem takie obawy, o których pan wspomina, lecz potem, gdy się nabiera doświadczenia, to łatwiej radzić sobie z różnymi problemami. Oczywiście to jest przedsięwzięcie precyzyjnie zaplanowane - każdy szczegół jest uwzględniony. Trasę mam rozpisaną z dokładnością do 100 m. Przygotowania do każdej sztafety zajmują mi około pół roku. Wszystko musi grać jak w szwajcarskim zegarku, bo na trasie ktoś czeka, policja nas pilotuje i nie można się spóźnić.
- Jak Pan to planuje?
- Przed każdą następną sztafetą objeżdżam trasę i wszystko przygotowuję, łącznie z postojami, noclegami, planowanymi imprezami itd. Wiem już np., gdzie warto być, co przy okazji zwiedzić itd. Na taki objazd potrzeba nieraz poświęcić 2 tygodnie.
- Czyli wygląda na to, że już zaliczył Pan Nord Cape?
- Tak, byłem z żoną i czteroletnią córką na początku czerwca. Wiem, że będzie to najtrudniejsza sztafeta, prawdziwe wyzwanie - ale je podejmiemy.
- Niech Pan zdradzi trochę szczegółów.
- Wyruszamy z Olsztyna, bo taka jest zasada, że etap końcowy poprzedniej sztafety jest miejscem startu. Łączna trasa wynosi około 3 600 km. Oczywiście ze względu na tak wielkie odległości i małą gęstość zaludnienia nie przebiegniemy całej. Pokonamy więc 1 200 km biegiem, a resztę samochodami. Przylądek Północny nie będzie punktem docelowym, bo w roku przyszłym musielibyśmy ruszać stamtąd, a więc dobiegniemy do szwedzkiego miasteczka Gäwle. Po drodze będziemy mieli Litwę, Łotwę, Estonię i oczywiście całą Finlandię od Helsinek do najdalej wysuniętego miasta Europy, czyli Höningsvag. Ale skoro już tam będziemy, to kusi nas, żeby dotrzeć do Przylądka Północnego na zupełne bezludzie. Trzeba więc jeszcze pokonać w bardzo trudnych warunkach 35 km, tyle jest bowiem od ostatniego kampingu.
- Jak to wyglądało podczas waszej penetracji?
- Dziki krajobraz i coś niepowtarzalnego: pusto, dziko i pięknie. Tunele, urwiska, skały o przeróżnych kształtach. Na tym ostatnim parkingu o którym wspominałem, wiatr był taki, że nie mogliśmy wysiąść z samochodu. Chociaż był to początek czerwca, to jeszcze leżał śnieg i były zamarznięte jeziora. Wrażenie robi też niezachodzące słońce. Dowiedziałem się, że mieliśmy szczęście, bo potem jest okres wylęgu syberyjskich meszek i nie sposób tę plagę przetrzymać. Po drodze odwiedziliśmy słynną wioskę Mikołaja i grotę, skąd wyrusza w podróż z prezentami. Jest to oczywiście odpowiednio rozreklamowane jako atrakcja turystyczna. Mówi się o wiosce Mikołaja, ale przypomina to park z centrum handlowym. Ponieważ sezon turystyczny jest bardzo krótki, więc tubylcy chcą to wykorzystać i w porównaniu z resztą Europy jest okropna drożyzna. Kasują na każdym kroku, np. przejazd tunelem kosztuje 20 euro od osoby, a gdy się wraca, to też trzeba zapłacić.
- Renifery spotkaliście?
- To jedna z głównych atrakcji. Tak są oswojone i powszechne, że trzeba nieraz stawać i wyganiać z szosy, bo chyba myślą, że mają pierwszeństwo.
Jerzy Chrabecki podczas audiencji u Jana Pawła II
- Jaką ekipę Pan zabiera?
- W tym roku będzie około 130 osób z kilku krajów. To jest maksymalna ilość ze względu na możliwości organizacyjne. Wyruszamy 3 czerwca, czyli miesiąc później niż zwykle ze względu na pogodę. Będzie to najdłuższa z dotychczasowych wypraw, rozłożona na 17 jednodniowych etapów.
- Przemierzacie kilka krajów. Jak Pan radzi sobie z wizami? Przecież nie wszyscy uczestnicy są członkami UE.
- Pomagają mi krajowi koordynatorzy, ale teraz już w zasadzie nie mam problemów, bo wiem, jak załatwiać takie sprawy. Mamy przetarte ścieżki, bo gdy zwracam się z konkretna prośbą, to przesyłam odpowiednią informację o naszej akcji i dokonaniach. Przecież gdy ktoś zobaczy, że przyjmował nas papież albo że mamy patronaty honorowe prezydentów państw, koronowanych głów, to wie, że jest to poważne przedsięwzięcie. Z reguły zabiegają o to, żeby sztafeta pojawiła się w danej miejscowości. Mam wiele przykładów życzliwości i godnego przyjęcia przez wielu ważnych ludzi, wybitne osobistości. Odwiedziliśmy już 108 miejscowości (postoje etapowe), więc poznałem 108 burmistrzów lub prezydentów miast. Nieraz organizowali dla nas specjalne imprezy.
- Co dalej?
- Moim marzeniem jest obiegnięcie całej Europy. W roku przyszłym chcemy ze Szwecji przez Norwegię udać się do Islandii (promem), a potem przez Danię, Szkocję do Irlandii. W dalszych etapach pozostałaby Anglia, Francja, Hiszpania i przez obrzeża Afryki do Włoch.
Rozm. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska