Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 11 z dnia 17.03.2009

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Pierwsi wśród najlepszych
Laguna wreszcie gminna
Swobodnie o Swobnicy (2)
Czy Chojnę stać na muzeum, a jeżeli tak, to na jakie?
Naszej Odry ziemia odzyskana
Roszady w radzie
Turystyczna „Szarotka”
Tam, gdzie pieprz rośnie (3)
Niezbędnik sportowca: dieta

Swobodnie o Swobnicy (2)

Perła sypie się w proch

Pierwszy raz przyjechałem do Swobnicy jako młody reporter Polskiego Radia w Szczecinie pod koniec lat osiemdziesiątych. Było to w chwili, gdy zamek stał już pusty, a na podwórzu walały się resztki maszyn dawnego PGR. Lokalne władze martwiły się, co będzie dalej, bo nikt nie miał dobrego pomysłu. Ale w Polsce zmieniał się wtedy ustrój i Swobnica specjalnie już nikogo zbytnio nie obchodziła. Były przecież ważniejsze sprawy.
Drugi raz przyjechałem z mikrofonem w chwili sprzedaży zamku nowemu właścicielowi z Niemiec. Na fali kapitalistycznych przemian dawny PGR złapał szczęście za nogi i przekazał ruinę bogatemu inwestorowi z zachodu. Tak przynajmniej mówiono dziennikarzom. Nad Swobnicą latał helikopter z wycieczkami, na dziedzińcu pieczono kiełbaski oraz lano do plastykowych kufli niemieckie piwo. Łopotały trójkolorowe flagi i wszyscy wydawali się szczęśliwi.
Niecały rok później czar prysł. Okazało się, że PGR nie miała prawa sprzedać zamku. Majątek odebrała gmina i przekazała następnej chętnej osobie. Znów snuto piękne plany o wielkim ośrodku wypoczynkowym oraz o żaglówkach pływających po oczyszczonym z zarośli jeziorze. Miało być kolorowo, choć już nie tak szybko jak zapowiadano to wcześniej. Ja nagrałem kolejny ciekawy reportaż. Niedługo potem przeniosłem się na stałe do Warszawy i moje kontakty ze Swobnicą bardzo osłabły.
Kilka lat później, podróżując służbowo po Pomorzu Zachodnim, postanowiłem odwiedzić dawne strony i zobaczyć, jak wyremontowano zamek. Zamiast eleganckiej bramy wjazdowej już z daleka zobaczyłem zardzewiałą furtę, a chwilę później poznałem pachnącego tanim piwem nocnego stróża. W oddali straszyły zabite deskami okna zrujnowanego zamku. O remoncie oczywiście nikt tu nie słyszał.

Powoli Swobnica stała się moja pasją. Pisałem do władz, namawiałem lokalnych działaczy, tłumaczyłem że musi działać konserwator zabytków. Bezskutecznie. Ponieważ jestem dziennikarzem, jedyne, co mogłem zrobić, to publicznie pisać i mówić o zamku. W 2006 r. wspólnie ze Stowarzyszeniem Czas Przestrzeń Tożsamość oraz Andrzejem Łazowskim wydałem książkę "Swobnica/Wildenbruch". Za własne pieniądze zrobiłem też stronę internetową. Myślałem, że to wystarczy, by ktoś wreszcie poważnie pomyślał o niszczejącym zabytku. Okazało się tylko, że jestem bardzo naiwny.
Mija 20 lat, a w Swobnicy dalej nic się nie dzieje. W tym czasie kilkanaście takich samych całkowicie zrujnowanych zabytków na Śląsku zamieniono w przepiękne hotele. To na Śląsku, bo na Pomorzu Zachodnim, na dawnym zamku Wildenbruch runęło jedno skrzydło. Od czasu do czasu moją skrzynkę mailową zasypują kolejne listy z pytaniami. Nie wiem, dlaczego, ale właśnie do mnie wielu oburzonych ludzi kieruje uwagi w stylu: "Byłem tam i widziałem jak to niszczeje! To skandal! Dlaczego nic pan nie robi?". - A co mam robić? - odpowiadam. - Czy ja jestem gminną władzą odpowiedzialną za zamek? Czy jestem wojewódzkim konserwatorem zabytków? Czy mam worek z pieniędzmi?
Swobnica jest wyjątkowym miejscem. To perełka, jakich w tej okolicy jest bardzo niewiele. Niby wszyscy zainteresowani to widzą, ale... ale nic się nie dzieje. Ciekawe, co napiszę za następne 20 lat? Czy będzie jeszcze o czym pisać?
Roman Czejarek
www.czejarek.pl/swobnica
Autor jest znanym dziennikarzem radiowym, prowadził m.in. "Lato z Radiem", "Sygnały Dnia" i "Cztery Pory Roku". W latach 1994-98 wiceprezes zarządu Polskiego Radia. Obecnie pracuje w radiu Vox i w "Rzeczpospolitej". Napisał kilka książek, w tym "Zamki na starych pocztówkach" i "Moje Lato z Radiem".

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska