Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 51-52 z dnia 22.12.2004

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Życzenia od gazety
Od stycznia więcej pociągów!
Debata trudna, ale potrzebna
Wina i cierpienie
Powiatowe potyczki z budżetem
Językowa przygoda
Za dużo imprez, za mało lekcji
Oczyszczanie oczyszczalni
Legia - Hamburger SV w Mieszkowicach

Debata trudna, ale potrzebna


Zbigniew Czarnuch
Niektóre małe miasteczka potrafią robić u siebie rzeczy znacznie wyrastające ponad ich nominalną wielkość. Zwykle zależy to od żyjących tam ludzi, a najczęściej od pojedynczych osób. Takim miasteczkiem w naszym regionie jest Witnica Gorzowska, a taką osobą Zbigniew Czarnuch. To zapalony regionalista, znawca dziejów Ziemi Lubuskiej i nie tylko, publicysta, promotor cennych przedsięwzięć. Pisaliśmy o nim już w lipcu w relacji z polsko-niemieckiej konferencji w Bielinie, poświęconej małym ojczyznom.
Zbigniew Czarnuch jest m.in. organizatorem Debat Witnickich. Trzecią z nich przygotował 27 listopada. Polacy i Niemcy dyskutowali o gorących i aktualnych kwestiach: roszczeniach majątkowych i o budowie Centrum przeciwko Wypędzeniom w Berlinie.

Sybille Dreher
Gospodarz spotkania zaznaczył na wstępie, że jak dotąd w całej Polsce zgłoszono niewiele ponad 100 niemieckich pozwów. Najwięcej na Górnym i Dolnym Śląsku. Wśród ich autorów jest dużo przesiedleńców z lat 60., 70. i 80. Przez wiele lat byli oni obywatelami polskimi, a część z nich jest nadal. Według Z. Czarnucha ich sprawy należy wyraźnie odróżniać od wysiedleń z drugiej połowy lat 40. - To byli często autochtoni, których atmosferą psychologiczną zmusiliśmy do opuszczenia Polski i pozostawienia majątku.
- Dlaczego rząd niemiecki nie chce przejąć roszczeń swych obywateli? - padało pytanie? Odpowiedziała na nie Sybille Dreher - przewodnicząca Związku Kobiet w Związku Wypędzonych (Frauenverband im Bund der Vertriebenen): - Bo najprawdopodobniej nie byłby w stanie tego zapłacić. Byłoby to otwarcie beczki bez dna - oceniła. Według niej nie da się łatwo porównać losów niemieckich i polskich wysiedlonych. - Polacy wyjeżdżający ze Wschodu mieli ze sobą jakiś dobytek i tu też zastali jakiś majątek. Tymczasem 12 milionów niemieckich wypędzonych opuszczało swe domy nierzadko w jednej koszuli, a często jeszcze i to zabierano im po drodze. Zmuszani byli w międzyczasie do pracy - mówiła. Mało znanym w Polsce wątkiem jest fakt, że ci Niemcy po dotarciu za Odrę nierzadko traktowani byli przez swych rodaków jak intruzi (choćby z powodu panującej biedy), co pogłębiało ich osobiste dramaty i poczucie wydarcia z dotychczasowej Małej Ojczyzny.
- To prawda, myśmy przyszli tu pod dach. Wypędzeni stąd Niemcy nie - przyznał Z. Czarnuch. Problemy z solidarnością społeczną pojawiają się i teraz, stanowiąc poważną przeszkodę w przejęciu roszczeń przez rząd federalny: - Inni Niemcy nie chcą godzić się, by część rodaków dostała coś ich kosztem - padła opinia. Z. Czarnuch uważa, że deklaracje obu rządów o blokowaniu przez nie roszczeń to tylko propaganda, bo sądy są od rządów niezawisłe.
Według. S. Dreher Erika Steinbach (inicjatorka budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom) jest w Polsce demonizowana. - Jako szefowa Związku Wypędzonych nie ma ona wpływu na dolne ogniwa tej organizacji. Dlaczego jest ona przez Polaków demonizowana? Bo za mało rozmawialiśmy - uważa Dreher.
Na koniec dyskusji Z. Czarnuch zacytował Witolda Gombrowicza - jedną z tych polskich postaci, którymi Polacy się szczycą (mamy właśnie Rok Gombrowicza), ale nie słuchają ani nie czytają. A ten niezwykły artysta napisał kiedyś: "Narody świata! Czyż wydaje wam się, że Hitler był tylko Niemcem?".

Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska